krótko, ale enjoy.
~
Pokój spowijał wieczorny półmrok.
Jedynie przez duże okna wpadało światło ulicznej latarni i
spadało na twarz chłopaka siedzącego na skórzanej sofie.
Wytatuowane ramiona raz po raz wędrowały w górę by otrzeć
spadające pojedyncze łzy.
Przeklinał siebie w myślach, to jak
mógł być taki głupi. Jak mógł w ogóle to zrobić. Jak mógł
zrezygnować z najważniejszej osoby w jego życiu na rzecz jak się
później okazało nic nie wartej szmaty, która zdradzała go za
jego plecami.
Minął miesiąc odkąd kazał się
wynosić Amandzie z jego życia, a także dwa miesiące odkąd
pożegnał Christofera najokrutniejszymi słowami jakie mógł tylko
z siebie wydobyć.
-Oli, coś się stało? - zapytał
Chris patrząc uważnie na swojego chłopaka. Młodszy zmarszczył
brwi widząc kątem oka dużą walizkę, która stała obok drzwi,
ale nic nie powiedział na ten temat. - Oliver, możesz w końcu na
mnie spojrzeć i wytłumaczyć co się dzieje?
Sykes jedynie uniósł wzrok na
ułamek sekundy posyłając chłopakowi smutne spojrzenie, a
następnie znów przeniósł je na swoje wytatuowane knykcie.
-Wracam do Amandy. Przepraszam,
Chris. To koniec – powiedział w końcu Brytyjczyk i ze
spuszczonym wzrokiem przeszedł obok chłopaka.
Drew nie mógł uwierzyć, że to
usłyszał. Oniemiały jedynie wpatrywał się w Oli'ego, który stał
przy wyjściu i narzucał na siebie kurtkę. To nieprawda, tak? Niech
ktoś powie, że to nie dzieje się naprawdę.
Chłopak, któremu oddał swoje
serce, któremu całkowicie zaufał i pokochał teraz mówi mu, że
to koniec? Jakby te lata u jego boku nic dla niego nie znaczyły.
-Oli, ja nie wierzę – wyszeptał
w końcu i upadł bezsilnie na kolana. Szloch zawładnął jego
głosem. Cały drżał, czuł jakby zaraz miał rozlecieć się na
małe, malutkie szklane kawałki. Szklane, bo szkło kiedy się je
uszkodzi rani. Rani mocno, głęboko i boleśnie. I właśnie tak
czuł się Christofer. Zraniony, rozbity.
-To uwierz – powiedział chłodnym
tonem. - To już nie mój problem, co sobie myślisz. Nie kochałem
cię, to był błąd – starał się brzmieć pewnie i naturalnie,
ale w pewnym momencie jego głos zadrżał. Sam nie był pewien
swojej odpowiedzi. - Spójrz na siebie, co ty możesz mi dać? A ona?
Ona może wszystko, to kobieta – skwitował. Spojrzał na siebie w
duże lustro, które wisiało naprzeciwko niego.
Patrzyło na niego puste odbicie.
Złe, nic niewyrażające oczy.
''Pożałujesz tej decyzji, Oli''
pomyślał.
-Żegnaj, Christofer – rzucił na
odchodne i chwytając walizkę wyszedł z ich byłego wspólnego
mieszkania.
Kiedy właśnie tak szedł, nie mógł
wyrzucić ze swojej głosy jednego słowa – kłamca. Kłamca,
kłamca, kłamca.
-Żałuję, kurwa
żałuję – wyszlochał w swój własny rękaw.
Chciał teraz
rzucić wszystko, wyjść z tych pieprzonych czterech ścian i pójść
do Chrisa.
Przeprosić nawet i
na kolanach, powiedzieć, że to wszystko było tylko kłamstwem, a
Amanda go tylko zmanipulowała, by do niej wrócił.
Tęsknił za nim ja
cholera. Jedyne co mu po nim zostało, to kilka wspólnych zdjęć w
galerii telefonu. Codziennie patrzył na tą uśmiechniętą twarz,
którą okalały kaskady brązowych włosów. Pamiętał jak Chris
zawsze je przeklinał, że nie chciały się ułożyć, kiedy
związywał je jedną z bandamek czy innych ozdób do włosów, by
jednak jako tako utrzymać je w ładzie. Kochał w nim to, że zawsze
tak łatwo się złościł. Ale było to w nim urocze. Wszystko było
w nim takie.
A teraz kiedy go
przy nim nie było, docenił ile stracił. U boku Oli'ego nie było
już mężczyzny, którego kochał. I to przez jeden głupi błąd,
którego nie wybaczy sobie nigdy.
Chciał swoje
szczęście z powrotem. Swój mały wytatuowany skarb grający na
ukulele.
Uśmiechnął się
lekko przez zły na samo jego wspomnienie, bo teraz tylko one mu
zostały. Wspomnienia. Ale Oliver ich nie chciał. Chciał tylko znów
móc wziąć go w ramiona i powtarzać do nieskończoności, że go
kocha najmocniej na świecie.
Chwycił swój
telefon i po raz kolejny tego dnia spojrzał na swoją tapetę.
Oliver całował go na niej w jego wytatuowany pod okiem księżyc.
Mimowolnie uśmiechnął się.
Nie czuł się sobą
kiedy jego nie było w pobliżu. Chris był całym jego szczęściem,
które postanowił odzyskać.
Oli otarł ostatnie
łzy i wstał z sofy.
-Dam radę –
powiedział sobie. - A jeśli nie, to mam na co zasłużyłem.
-Co ty tutaj
robisz, Oliver?
Sykes był ostatnią
osobą na Ziemi, której właśnie teraz spodziewałby się Chris.
Ale nie, stał tu teraz z małym bukietem stokrotek w dłoni i
smutkiem w oczach.
-Jest późno,
czemu nie jesteś teraz z Amandą? - zapytał. Nie miał smutku ani
żalu w głosie. Po prostu był pusty. Tak samo jak jego oczy,
uśmiech. Nie przypominał już ani trochę tego samego chłopaka
sprzed dwóch miesięcy. Wesołego, wiecznie uśmiechniętego,
którego było wszędzie pełno. Pozostał po nim zraniony cień.
-Nie jestem z nią
już. Okłamała mnie i zdradzała od dawna – wzruszył ramionami i
spuścił wzrok.
-Więc czemu tu
jesteś? - zapytał zdezorientowany Chris. - Nie odzywałeś się od
tak dawna... Wejdź, proszę. Jest zimno – uchylił bardziej drzwi
i wpuścił swojego byłego chłopaka do mieszkania. Uprzednio
odebrał od niego kwiaty z małym uśmiechem na ustach.
Oliver wziął
głęboki oddech i w końcu zwrócił się do chłopaka.
-Tęskniłem.
-Ja również –
przyznał nieśmiało i zawstydzony spuścił wzrok.
-Wiem, że
wyrządziłem ci wiele złego, masz prawo mnie teraz nienawidzić,
dać w twarz... - tu padł mocny i siarczysty policzek. Oliver
przyjął go bez słowa, rozumiejąc, że mu się on od dawna
należał. - …ale wtedy każde słowo, które ci powiedziałem było
kłamstwem. To nieprawda, że cię nie kocham, to nie prawda, że nic
dla mnie nie znaczysz. To wszystko była nieprawda. Nawet będąc z
nią cały czas myślałem o tobie i ganiłem się w myślach za to
co zrobiłem. Byłem cholernie głupi.
-To prawda.
-Zrozumiem jeśli
mi nie wybaczysz, nawet nie sądzę żebyś mi wybaczył, ale po
prostu chcę żebyś o tym wiedział. Że nadal cię kocham i jesteś
najważniejszą osobą w moim życiu – Oliver odruchowo chwycił
Christofera za dłonie i ścisnął lekko. Serce zabiło mu szybciej
kiedy nie wyrwał ich z jego uścisku.
-Oli, ja... -
powiedział cicho nie patrząc mu w oczy. Jego wzrok był utkwiony w
ich złączonych razem dłoniach, które od tak dawna nie miały ze
sobą kontaktu. -Jesteś cholernym dupkiem.
-Wiem.
-I mocno mnie
zraniłeś, złamałeś mi serce swoim odejściem – dodał smutno,
na co Oli jeszcze bardziej skulił się w sobie.
-Wiem –
powtórzył.
-Ale byłeś...jesteś
miłością mojego życia – wreszcie uniósł twarz, wyswobodził
dłonie z jego dłoni i delikatnie ujął twarz Oliego w nie.
Kciukiem delikatnie gładził jego policzek. - I może na moim sercu
nadal zostanie ślad po przeszłości, ale jestem gotowy dać ci
kolejną szansę.
-Christofer...ja
tak bardzo cię przepraszam – brunetowi załamał się głos, a w
oczach po raz kolejny tego dnia pojawiły się łzy. Mocno przytulił
się do ciała chłopaka, a twarz skrył w zagłębieniu jego szyi. -
Kocham cię. Najmocniej na świecie.
-Ja ciebie też,
Oli. Ale już jest dobrze, masz mnie z powrotem, ja mam ciebie. Jest
dobrze, skarbie.
Oni są tacy słodcy, no *_*
OdpowiedzUsuńCudne :D
Ojej, słodkie, kochane i w ogóle awww. <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę dwójkę razem. :3 A Oliver głupia dupa, że go zostawił dla Amandy -,- xd
Słodkie!
OdpowiedzUsuńMam pytanie, napisałabyś może Oliver x Matt NIcholls? *słodko prosi* :3: