Jest krótki i marny, nawet nie wiem czy zdążycie pofapować, ale wieczorem jak się uda to dodam nowego.
~
-Danny, nie pij przed występem, zaraz
wychodzimy na scenę - łyk Danielsa przepłynął przez jego gardło,
po czym odstawił butelkę z głośnym hukiem na pobliski stół w
garderobie. Odwrócił się w stronę dobiegającego głosu. Stał
tam. Stał tam i bezczelnie...seksownie wyglądał. Włosy ułożone
jak zawsze w nieładzie, sterczały i żyły własnym życiem,
koszulka z logiem Skid Row luźno zwisała z jego chudych ramion,
ponętne i pełne usta zdobiły dwa kolczyki, a jego zielone i duże
oczy osłonięte długimi rzęsami wpatrywały się w niego z niemą
prośbą i jeszcze czymś, ale nie mógł tego do końca
rozszyfrować. Coś między bólem, a niemocą.
-Danny... - powtórzył nieco ciszej z
prośbą w głosie.
-Pierdol się, Ben. Nie wtrącaj się w
to co robię, okej? - warknął ciemny blondyn i przypadkowo
trącił
ramię starszego chłopaka wychodząc z dużej garderoby. Idąc
białym korytarzem już słyszał krzyki domagających się o występ
fanów. Kiedy już cała piątka zebrała się za kulisami, pożyczyli
sobie jedynie powodzenia i jeden za drugim wyszli na scenę.
Zaczęli
od Another
Bottle Down.
Danny krzyczał do
mikrofonu z większą agresją i frustracją niż zwykle. Powiedzmy
sobie szczerze. Był tak bardzo wkurwiony! I jedynie modlił się by
ten występ się skończył, a on wtedy mógłby po prostu iść i
najebać się do jednego z tych drogich lokali z wyuzdanymi dziwkami
gotowymi zrobić wszystko. Ale Danny nie potrzebował dziwki. Po
prostu...musiał się na czymś wyżyć, a kobiety nie ruszy.
Wiedział, że nie ważne kim by była - należy okazać pieprzony
szacunek.
James po raz
ostatni uderzył w talerz perkusji i krzyki fanów jeszcze głośniej
rozniosły się wokół nich.
Poczuł lekkie
uderzenie w ramie.
-Dan,
skup się. Not the American Average
teraz
- Ben posłał mu ostrzegawcze spojrzenie i oddalił się na drugi
koniec sceny tuż obok Camerona.
-Pierdol się,
kochanie - warknął już bardziej do siebie, a następnie usłyszał
Pierwsze takty utworu, a słowa wyuczone na pamięc wypływały z
jego ust.
Śpiewając,
maszerował z jednego końca sceny na drugi. Będąc koło Bena,
przystanął i nie przerywając śpiewu chwycił go mocno za tył
głowy, wplątał palce w jego poplątane loki i zmusił jego twarz
by zwrócił ją ku jemu. Teraz stali naprzeciw siebie, a Danny ze
złowrogą miną wpatrywał się w zdezorientowanego i
przestraszonego Bena, który mimo bólu z tyłu czaszki nie przerywał
gry.
-You
stupid fucking whore! - wykrzyczał
Danny wprost w jego twarz i odepchnął od siebie starszego chłopaka.
Teraz i on w duchu
modlił się by koncert się już skończył.
Niecałe 45 minut
później, zmęczeni i spoceni schodzili ze sceny oddając swój
sprzęt technicznym.
-Jakieś plany na
resztę nocy, chłopaki? - zapytał rozochocony Cameron popijając
raz po raz wody z butelki.
-Nie, ja i Sam
idziemy do fanów - odparł szybko James i chwycił basistę za rękę
wyszli razem machając na odchodne.
-Benny, Dan? -
spojrzał z nadzieją na resztę zespołu.
Ben wzruszył
ramionami.
-Ja idę do busa.
Widziałem ostatnie butelki Danielsa, więc... - Liddel kiwnął
głową ze zrozumieniem, po czym pożegnał się i wyszedł z
garderoby zostawiając tę dwójkę samą.
-Dan... - zaczął
Ben, ale nie dane było mu dokończyć.
-Zamknij
kurwa się!
- warknął i zakładając skórzaną kurtkę wyszedł zostawiając
chłopaka samego.
-Co ja ci kurwa
zrobiłem?! - krzyknął już do zamkniętych drzwi, po czym osunął
się po kojąco zimnej ścianie.
***
Danny sięgnął po
raz drugi do małej poręcznej lodówki i wyciągnął z niej kolejną
butelkę alkoholu. Zauważył, że coraz częściej go używa. Przed
koncertem, po, w trakcie dnia, rano... Czuje się po tym kurewsko
lepiej, więc czemu ma nie pić, prawda? Dobiegała północ, a on
był już nieźle wstawiony choć nadal kontaktował ze światem.
Leżąc na skórzanej sofie ze zmęczenia przetarł oczy.
-Benny,
skarbie...ty mała dziwko - westchnął cicho i upił kolejny łyk
alkoholu. Jak na zawołanie Danny usłyszał dźwięk otwieranych i
chwilę później zatrzaskiwanych drzwi ich tourbusa.
-Dan?
- usłyszał głos swojego
chłopaka. - Znowu
pijesz?
-Bruce,
weź
się ode mnie odjeb w końcu - warknął i chwycił napoczętą
butelkę.
Ben szybkim i zwinnym ruchem wyrwał mu ją z garści i odrzucił z
dala od nich nie zwracając uwagi na utworzony bałagan i unoszący
się zapach trunku.
Danny zerwał się na równe nogi i agresywnie chwytając Bena za
materiał koszulki przyparł go do ściany.
-Coś ty kurwa zrobił?! - wycedził przez zaciśnięte zęby i
mocniej przyparł chłopaka do ściany.
Ben nie odezwał się, ale jego usta zaczęły niebezpiecznie drżeć,
a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Co ja ci takiego zrobiłem, że mnie tak traktujesz?
-Ty się pytasz co? Śmieszne - parsknął mu prosto w twarz.
- Nawet i żałosne. Podobało ci się z Jamesem, prawda? Tak po
prostu bezceremonialnie dałeś mu dupy. I nie obchodzi mnie to, że
obydwoje byliście pijani ani, że nie byliśmy wtedy razem.
Ale...kurwa! Wiesz jak to boli? O niczym innym nie myślałem przez
ostatni tydzień. Bo jesteś mój. Cały mój.
-Danny, ja...
-Milcz dziwko! - wykrzyknął wprost w twarz przestraszonego chłopaka
po czym zamachnął się i wymierzył mu siarczysty policzek.
Ben cicho krzyknął i osunął się na kolana łapiąc się za
twarz.
-Danny, za co kurwa?! - spojrzał na stojącego nad nim mężczyznę
z mokrą od łez twarzą, na której nadal odbijał się czerwony
ślad palców.
Ciemny blondyn nic nie powiedział, jedynie wpatrywał się w
klęczącego przed nich chłopaka, a następnie chwycił go za
ramiona i siłą postawił do pionu.
Kolejny wymierzony policzek. Tym razem mocniej. Pięścią.
Kolejny zamach. W brzuch.
Ben z głośnym jękiem pada na znajdującą się za nim skórzaną
sofę.
Zza mocno zaciśniętych powiek wypłynęły kolejne łzy.
A Danny po prostu stał tam, jego klatka piersiowa szybko unosiła
się i opadała, a na ustach gościł ironiczny uśmiech, który
wyrażał zadowolenie ze swojego dzieła. Podobało mu się to
co zrobił ze swoim chłopakiem. Bardzo podobało.
-Taki żałosny, Worsnop – usłyszał słaby szept z jego ust. Miał
zamknięte oczy, ale jego usta wykrzywiały się w grymasie, który
prawdopodobnie miał być uśmiechem. Z trudem podniósł się do
pozycji siedzącej i usiadł na krańcu sofy, a wzrok skierował
wprost w jego wściekłe zielone oczy. - Na tyle cię stać? Tylko?
Pokaż mi coś więcej. Pokaż, że nie jesteś pieprzonym ludzkim
zerem, którym się teraz okazałeś.
Te
słowa podziałały na Danny'ego niczym czerwona płachta na byka.
Rzucił się na Bena przygważdżając
go swoim ciałem do sofy, a usta zamknął mu mocnym i agresywnym
pocałunkiem.
Jedną z dłoni wplątał w loki Bena przysuwając jego twarz bliżej
swojej, nie dając mu drogi ucieczki, a druga ręka próbowała
rozpiąć jego pasek w spodniach.
-Odechce ci się pierdolenia z kim popadnie, kurwo – Danny wręcz
wysapał w usta Bena nie przerywając całowania.
-Kochanie, będę kurwą tylko dla ciebie – wymruczał i odepchnął
go lekko od siebie by po prostu rozpiąć sprzączkę, z którą nie
radził sobie Danny i zsunąć ze swoich bioder ciasne już spodnie.
-W takim razie właśnie teraz, właśnie tu będę pierdolić cię
niczym dziwkę – wycedził i zsunął już do reszty spodnie Bena.
Tak samo pozbył się reszty jego i swojej garderoby.
-Droga wolna. Pokaż, że jesteś lepszy od James'a – posłał mu
krnąbrny uśmiech i już miał się zaśmiać kiedy po raz kolejny
usta Danny'ego dosłownie miażdżyły jego. Jęk wydostał się z
jego ust, co jeszcze bardziej zmotywowało Danny'ego do
przyśpieszenia działań.
-Rozłóż nogi, skarbie - warknął. Drugi raz nie trzeba było
powtarzać. - Wziąłeś gumki?
-Pierdol
gumki. Byłem bardzo, bardzo złym chłopcem, więc mi się nie
należy – zamruczał niczym rasowa kurwa i oblizał wargi. Danny
pomyślał, że nawet i od patrzenia na niego mógłby dojść.
-Masz rację. Byłeś bardzo złym chłopcem i należy ci się kara –
wyszeptał, po czym bez ostrzeżenia wszedł w ciasne wnętrze Bena.
Głośny krzyk wydostał się z jego ust, a grymas bólu zagościł
na twarzy. - Boli cię? Świetnie.
Nie czekając aż Ben się przyzwyczai, zaczął rytmicznie poruszać
biodrami.
Uwielbiał w Benie, to że był ciaśniejszy niż niejedna laska,
którą przeleciał. Był cudownie mokry i ciasny i to było w nim
najlepsze.
-Boże, Danny, mocniej! Ouch, kurwa! - jęknął Ben i wbił
paznokcie w plecy Danny'ego tworząc na nich piękne zadrapanie. -
Pieprz mnie mocniej, Boże, mocniej! - błagania raz po raz wypływały
z ust Bena.
-Pierdolona suka – wycedził przez zęby, zanim znów wpił swoje
usta w jego by go uciszyć.
-Boże, Danny...zaraz kurwa dojdę. Szybciej, proszę! - kolejny
błagalny jęk wydobył się z jego ust.
Daniel przyśpieszył swoje ruchy czując, że również zbliża się
ku końcowi.
-Benny, kochanie – jęknął głośniej i doszedł w wnętrzu
chłopaka.
Obydwoje dysząc ciężko leżeli obok siebie i nie odzywali się ani
słowem przez dłuższą chwilę.
Właśnie czegoś takiego potrzebowali w swoim związku. Brutalności
i ostrego seksu. Jakoś trzeba było przełamać otaczającą ich
rutynę.
-To było...
-Tak, zajebiste – dokończył zdanie Ben i spojrzał na leżącego
obok Danny'ego. Cienkie strużki potu spływały po jego skroni.
-Musimy się częściej tak kłócić – powiedział Ben i złożył
delikatny pocałunek na jego odsłoniętej szyi. - Podoba mi się
rola twojej osobistej dziwki – parsknął śmiechem i wtulił się
w jego bok. - A tak poza tym, to cię nienawidzę.
-Też cię kocham.
agdasghgdhasgdhagdhga
OdpowiedzUsuńTO BYŁO..
TAAAK! ZAJEBISTE!
kocham Twoje shoty! Proszę Cię dodawaj coś częściej! sahdghasgdhagdhgadhgahdgahd <33333333