poniedziałek, 22 lipca 2013

Just like the cigarettes hurt. Just like the whiskey burns.

Ok, tak długo już czekacie, więc postanowiłam coś dodać. Stary shot sprzed pół roku, znalazłam gdzieś w dokumentach. Był publikowany gdzieś na jakimś blogu, ale został usunięty, więc może komuś udało się go przeczytać :D
Jest krótki i marny, nawet nie wiem czy zdążycie pofapować, ale wieczorem jak się uda to dodam nowego.


~


-Danny, nie pij przed występem, zaraz wychodzimy na scenę - łyk Danielsa przepłynął przez jego gardło, po czym odstawił butelkę z głośnym hukiem na pobliski stół w garderobie. Odwrócił się w stronę dobiegającego głosu. Stał tam. Stał tam i bezczelnie...seksownie wyglądał. Włosy ułożone jak zawsze w nieładzie, sterczały i żyły własnym życiem, koszulka z logiem Skid Row luźno zwisała z jego chudych ramion, ponętne i pełne usta zdobiły dwa kolczyki, a jego zielone i duże oczy osłonięte długimi rzęsami wpatrywały się w niego z niemą prośbą i jeszcze czymś, ale nie mógł tego do końca rozszyfrować. Coś między bólem, a niemocą.
-Danny... - powtórzył nieco ciszej z prośbą w głosie.
-Pierdol się, Ben. Nie wtrącaj się w to co robię, okej? - warknął ciemny blondyn i przypadkowo trącił ramię starszego chłopaka wychodząc z dużej garderoby. Idąc białym korytarzem już słyszał krzyki domagających się o występ fanów. Kiedy już cała piątka zebrała się za kulisami, pożyczyli sobie jedynie powodzenia i jeden za drugim wyszli na scenę.
Zaczęli od Another Bottle Down.
Danny krzyczał do mikrofonu z większą agresją i frustracją niż zwykle. Powiedzmy sobie szczerze. Był tak bardzo wkurwiony! I jedynie modlił się by ten występ się skończył, a on wtedy mógłby po prostu iść i najebać się do jednego z tych drogich lokali z wyuzdanymi dziwkami gotowymi zrobić wszystko. Ale Danny nie potrzebował dziwki. Po prostu...musiał się na czymś wyżyć, a kobiety nie ruszy. Wiedział, że nie ważne kim by była - należy okazać pieprzony szacunek.
James po raz ostatni uderzył w talerz perkusji i krzyki fanów jeszcze głośniej rozniosły się wokół nich.
Poczuł lekkie uderzenie w ramie.
-Dan, skup się. Not the American Average teraz - Ben posłał mu ostrzegawcze spojrzenie i oddalił się na drugi koniec sceny tuż obok Camerona.
-Pierdol się, kochanie - warknął już bardziej do siebie, a następnie usłyszał Pierwsze takty utworu, a słowa wyuczone na pamięc wypływały z jego ust.
Śpiewając, maszerował z jednego końca sceny na drugi. Będąc koło Bena, przystanął i nie przerywając śpiewu chwycił go mocno za tył głowy, wplątał palce w jego poplątane loki i zmusił jego twarz by zwrócił ją ku jemu. Teraz stali naprzeciw siebie, a Danny ze złowrogą miną wpatrywał się w zdezorientowanego i przestraszonego Bena, który mimo bólu z tyłu czaszki nie przerywał gry.
-You stupid fucking whore! - wykrzyczał Danny wprost w jego twarz i odepchnął od siebie starszego chłopaka.
Teraz i on w duchu modlił się by koncert się już skończył.
Niecałe 45 minut później, zmęczeni i spoceni schodzili ze sceny oddając swój sprzęt technicznym.
-Jakieś plany na resztę nocy, chłopaki? - zapytał rozochocony Cameron popijając raz po raz wody z butelki.
-Nie, ja i Sam idziemy do fanów - odparł szybko James i chwycił basistę za rękę wyszli razem machając na odchodne.
-Benny, Dan? - spojrzał z nadzieją na resztę zespołu.
Ben wzruszył ramionami.
-Ja idę do busa. Widziałem ostatnie butelki Danielsa, więc... - Liddel kiwnął głową ze zrozumieniem, po czym pożegnał się i wyszedł z garderoby zostawiając tę dwójkę samą.
-Dan... - zaczął Ben, ale nie dane było mu dokończyć.
-Zamknij kurwa się! - warknął i zakładając skórzaną kurtkę wyszedł zostawiając chłopaka samego.
-Co ja ci kurwa zrobiłem?! - krzyknął już do zamkniętych drzwi, po czym osunął się po kojąco zimnej ścianie.

***
Danny sięgnął po raz drugi do małej poręcznej lodówki i wyciągnął z niej kolejną butelkę alkoholu. Zauważył, że coraz częściej go używa. Przed koncertem, po, w trakcie dnia, rano... Czuje się po tym kurewsko lepiej, więc czemu ma nie pić, prawda? Dobiegała północ, a on był już nieźle wstawiony choć nadal kontaktował ze światem. Leżąc na skórzanej sofie ze zmęczenia przetarł oczy.
-Benny, skarbie...ty mała dziwko - westchnął cicho i upił kolejny łyk alkoholu. Jak na zawołanie Danny usłyszał dźwięk otwieranych i chwilę później zatrzaskiwanych drzwi ich tourbusa.
-Dan? - usłyszał głos swojego chłopaka. - Znowu pijesz?
-Bruce, weź się ode mnie odjeb w końcu - warknął i chwycił napoczętą butelkę.
Ben szybkim i zwinnym ruchem wyrwał mu ją z garści i odrzucił z dala od nich nie zwracając uwagi na utworzony bałagan i unoszący się zapach trunku.
Danny zerwał się na równe nogi i agresywnie chwytając Bena za materiał koszulki przyparł go do ściany.
-Coś ty kurwa zrobił?! - wycedził przez zaciśnięte zęby i mocniej przyparł chłopaka do ściany.
Ben nie odezwał się, ale jego usta zaczęły niebezpiecznie drżeć, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Co ja ci takiego zrobiłem, że mnie tak traktujesz?
-Ty się pytasz co? Śmieszne - parsknął mu prosto w twarz. - Nawet i żałosne. Podobało ci się z Jamesem, prawda? Tak po prostu bezceremonialnie dałeś mu dupy. I nie obchodzi mnie to, że obydwoje byliście pijani ani, że nie byliśmy wtedy razem. Ale...kurwa! Wiesz jak to boli? O niczym innym nie myślałem przez ostatni tydzień. Bo jesteś mój. Cały mój.
-Danny, ja...
-Milcz dziwko! - wykrzyknął wprost w twarz przestraszonego chłopaka po czym zamachnął się i wymierzył mu siarczysty policzek.
Ben cicho krzyknął i osunął się na kolana łapiąc się za twarz.
-Danny, za co kurwa?! - spojrzał na stojącego nad nim mężczyznę z mokrą od łez twarzą, na której nadal odbijał się czerwony ślad palców.
Ciemny blondyn nic nie powiedział, jedynie wpatrywał się w klęczącego przed nich chłopaka, a następnie chwycił go za ramiona i siłą postawił do pionu.
Kolejny wymierzony policzek. Tym razem mocniej. Pięścią.
Kolejny zamach. W brzuch.
Ben z głośnym jękiem pada na znajdującą się za nim skórzaną sofę.
Zza mocno zaciśniętych powiek wypłynęły kolejne łzy.
A Danny po prostu stał tam, jego klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała, a na ustach gościł ironiczny uśmiech, który wyrażał zadowolenie ze swojego dzieła. Podobało mu się to co zrobił ze swoim chłopakiem. Bardzo podobało.
-Taki żałosny, Worsnop – usłyszał słaby szept z jego ust. Miał zamknięte oczy, ale jego usta wykrzywiały się w grymasie, który prawdopodobnie miał być uśmiechem. Z trudem podniósł się do pozycji siedzącej i usiadł na krańcu sofy, a wzrok skierował wprost w jego wściekłe zielone oczy. - Na tyle cię stać? Tylko? Pokaż mi coś więcej. Pokaż, że nie jesteś pieprzonym ludzkim zerem, którym się teraz okazałeś.
Te słowa podziałały na Danny'ego niczym czerwona płachta na byka. Rzucił się na Bena przygważdżając go swoim ciałem do sofy, a usta zamknął mu mocnym i agresywnym pocałunkiem.
Jedną z dłoni wplątał w loki Bena przysuwając jego twarz bliżej swojej, nie dając mu drogi ucieczki, a druga ręka próbowała rozpiąć jego pasek w spodniach.
-Odechce ci się pierdolenia z kim popadnie, kurwo – Danny wręcz wysapał w usta Bena nie przerywając całowania.
-Kochanie, będę kurwą tylko dla ciebie – wymruczał i odepchnął go lekko od siebie by po prostu rozpiąć sprzączkę, z którą nie radził sobie Danny i zsunąć ze swoich bioder ciasne już spodnie.
-W takim razie właśnie teraz, właśnie tu będę pierdolić cię niczym dziwkę – wycedził i zsunął już do reszty spodnie Bena. Tak samo pozbył się reszty jego i swojej garderoby.
-Droga wolna. Pokaż, że jesteś lepszy od James'a – posłał mu krnąbrny uśmiech i już miał się zaśmiać kiedy po raz kolejny usta Danny'ego dosłownie miażdżyły jego. Jęk wydostał się z jego ust, co jeszcze bardziej zmotywowało Danny'ego do przyśpieszenia działań.
-Rozłóż nogi, skarbie - warknął. Drugi raz nie trzeba było powtarzać. - Wziąłeś gumki?
-Pierdol gumki. Byłem bardzo, bardzo złym chłopcem, więc mi się nie należy – zamruczał niczym rasowa kurwa i oblizał wargi. Danny pomyślał, że nawet i od patrzenia na niego mógłby dojść.
-Masz rację. Byłeś bardzo złym chłopcem i należy ci się kara – wyszeptał, po czym bez ostrzeżenia wszedł w ciasne wnętrze Bena. Głośny krzyk wydostał się z jego ust, a grymas bólu zagościł na twarzy. - Boli cię? Świetnie.
Nie czekając aż Ben się przyzwyczai, zaczął rytmicznie poruszać biodrami.
Uwielbiał w Benie, to że był ciaśniejszy niż niejedna laska, którą przeleciał. Był cudownie mokry i ciasny i to było w nim najlepsze.
-Boże, Danny, mocniej! Ouch, kurwa! - jęknął Ben i wbił paznokcie w plecy Danny'ego tworząc na nich piękne zadrapanie. - Pieprz mnie mocniej, Boże, mocniej! - błagania raz po raz wypływały z ust Bena.
-Pierdolona suka – wycedził przez zęby, zanim znów wpił swoje usta w jego by go uciszyć.
-Boże, Danny...zaraz kurwa dojdę. Szybciej, proszę! - kolejny błagalny jęk wydobył się z jego ust.
Daniel przyśpieszył swoje ruchy czując, że również zbliża się ku końcowi.
-Benny, kochanie – jęknął głośniej i doszedł w wnętrzu chłopaka.
Obydwoje dysząc ciężko leżeli obok siebie i nie odzywali się ani słowem przez dłuższą chwilę.
Właśnie czegoś takiego potrzebowali w swoim związku. Brutalności i ostrego seksu. Jakoś trzeba było przełamać otaczającą ich rutynę.
-To było...
-Tak, zajebiste – dokończył zdanie Ben i spojrzał na leżącego obok Danny'ego. Cienkie strużki potu spływały po jego skroni.
-Musimy się częściej tak kłócić – powiedział Ben i złożył delikatny pocałunek na jego odsłoniętej szyi. - Podoba mi się rola twojej osobistej dziwki – parsknął śmiechem i wtulił się w jego bok. - A tak poza tym, to cię nienawidzę.
-Też cię kocham.




1 komentarz:

  1. agdasghgdhasgdhagdhga
    TO BYŁO..
    TAAAK! ZAJEBISTE!
    kocham Twoje shoty! Proszę Cię dodawaj coś częściej! sahdghasgdhagdhgadhgahdgahd <33333333

    OdpowiedzUsuń