Tak btw. piszę jeszcze dwa shoty. Briddella i Brusnopa. Tak, Brusnop znowu z mpreg'iem :D
No to enjoy. I jakieś komentarze by też się przydały. Nie, wcale nie wywieram na was presji :D
~
-Ben kurwa, przynieś mi piwo! -
zachrypnięty głos Danny'ego dobiegł do jego uszu. Uniósł wzrok
znad strun gitary na której właśnie dopracowywał nowy utwór. -
Głuchy jesteś?! - Ben zadrżał na agresywny ton głosu swojego
chłopaka.
-Worsnop nie drzyj się tak, ja już ci
przyniosę - zirytowany James ze złością rzucił na ziemię
pałeczki i ruszył do podręcznej lodówki którą mieli w
garderobie i rzucił mu puszkę ziemnego Carlsberga. - Tak, nie ma za
co - prychnął pod nosem perkusista i wrócił do swojego zajęcia.
Reszta zespołu nie odzywała się, obydwoje - Cam i Sam mieli
spuszczony wzrok jakby bojąc się spojrzeć na kogokolwiek i
odezwać. Danny był różny. Raz zachowywał się jak idealny,
kochający i troskliwy chłopak, a chwilę później zamieniał się
na gorsze jakby wstąpił w niego zupełnie inny mężczyzna.
-No, pizdy, wychodzimy na scenę -
zarządził kiedy dopił do końca swój napój rzucając puszkę
gdzieś za siebie. - Tylko nie spierdolcie nic, koncert ma być
zajebiście idealny.
-A od kiedy ty się tak przejmujesz? -
żachnął się Sam. - Zwykle odpierdalasz wszystko na szybko żeby
tylko zejść ze sceny i najebać się w trzy dupy w busie.
Danny odwrócił się twarzą do
basisty wrogo mrużąc oczy.
-Jak ci coś kurwa nie pasuje Bettley
to tu zostań albo od razu wypierdalaj. Twój bas i tak chuja daje,
więc żadnej różnicy nam to nie zrobi.
Natychmiast u boku Danny'ego pojawił
się Ben próbując go jakoś uspokoić. Wiedział, że tego dnia
dużo wypił i można było spodziewać się w tej chwili po nim
wszystkiego.
-Dan, zostaw...-powiedział cicho
starszy chłopak chwytając go za dłoń by odciągnąć go od
basisty na bezpieczną odległość. - Musimy już wyjść na scenę,
chodź - posłał mu błagalny wzrok.
Danny nic nie powiedział, wyrwał
jedynie swoją dłoń z delikatnego uścisku Bena i wyszedł z
garderoby zostawiając chłopaków daleko za nim.
-Nie przejmuj się, Sam. Wiesz jaki on
jest. Nie miał tego na myśli - Ben próbował go jakoś
usprawiedliwić chociaż sam nie wierzył w swoje słowa. Danny
potrafił być naprawdę bezlitosnym chujem raniących wszystkich
dookoła nie zważając na uczucia.
Bettley pokręcił jedynie głową i
minął go bez słowa, a Cameron i James rzucając mu współczujące
spojrzenia poszli w ślady basisty.
''Kolejne show w chujowych humorach,
świetnie.'' - pomyślał Ben i ruszył za nimi.
*
Cała piątka niespostrzeżenie
wymknęła się tylnym wyjściem chcąc uniknąć rozkrzyczanych
fanów i konfrontacji z nim, która mogła ciągnąć się w
nieskończoność. Aktualnym planem było wydostanie się stąd,
znalezienie dobrego klubu i upicie się jak to w przypadku Worsnopa.
Ben szedł krok w krok za Danny'm
próbując się z nim zrównać.
Chwycił młodszego za dłoń i splątał
razem ich palce.
-Co ty kurwa wyprawiasz? - warknął
wokalista patrząc na niego kpiąco.
Ben zmieszał się i spuścił wzrok
kiedy Danny wręcz wyszarpał swoją dłoń. Znowu.
-Nic, tak po prostu. Tęsknię za twoim
dotykiem - wymamrotał zawstydzony.
Worsnop parsknął pod nosem.
-Pedał - powiedział tylko i
przyśpieszył kroku by jako pierwszy wejść do tourbusa i dobrać
się do schłodzonego Jack'a Daniels'a by wprawić się już w
imprezowy nastrój.
Ben był przyzwyczajony do takiego
traktowania. Znosił wszystko co robił mu Danny. Wyzywanie,
poniżanie, czasem też dręczył go psychicznie ot tak dla zabawy.
Wiedział, że Danny tak na prawdę nie
miał tego na myśli. Wiedział, że go kocha i, że to kiedyś
minie. Również ślepo wierzył, że Danny, który jeszcze kilka lat
temu był ideałem chłopaka powróci. Dokładnie ten sam kochający,
otaczający troską i miłością.
-Ben, wszystko okej? - miejsce
Danny'ego obok Bena zastąpił Cameron.
Spojrzał na niego nieprzytomnie
wyrwany z przemyśleń.
-Wszystko jest dobrze - powiedział
siląc się na obojętny ton. Nie chciał żeby żaden z chłopaków
zauważył, że tak naprawdę nic nie jest okej, że wszystko jest
nie tak jak powinno.
Cameron spojrzał na niego jedynie
kręcąc z niedowierzaniem głową i nie wierząc jak Ben sobie ta to
wszystko pozwala.
-Jesteś ślepy, Ben. On cię niszczy,
traktuje jak szmatę.
-Uważaj na słowa, Liddell - warknął.
- Chuja wiesz, odpierdol się i zajmij własnym życiem naprawdę
dobrze ci radzę.
-Czemu nie dopuszczasz do siebie
prawdy? To już nie jest ten sam Danny.
-Cameron, skończ pierdolić - Ben
stanął nagle i chwycił wyższego chłopaka mocno za ramię
zmuszając by się zatrzymał. - Między mną a nim jest wszystko
dobrze. Ty po prostu nie możesz zrozumieć, że on mnie kocha. Zżera
cię zazdrość.
Cameron parsknął jedynie i skrzyżował
ręce na piersiach.
-Kocha, tak? Gdyby kochał to nie
traktowałby cię jak ostatnie gówno.
-Ma po prostu zły dzień.
-Chyba całe życie - mruknął pod
nosem. - Gdyby naprawdę coś czuł nie podniósłby na ciebie wtedy
ręki.
-Po prostu go zdenerwowałem, okej?
Należało mi się. Nie drąż już tematu.
-Czy ty kurwa siebie słyszysz?
Słyszysz jak kłamiesz żeby go bronić? - Cameron chwycił w dwa
palce podbródek Bena zmuszając by spojrzał mu w oczy. Nie mógł
już wytrzymać jak on go rani i nienawidził siebie za to, że nie
może mu pomóc. Kiedy próbował z nim rozmawiać, Ben zbywał go
słowami, że wszystko jest dobrze i nie rozumie czemu się tak
martwi, ale teraz miał już dość patrzenia na to wszystko co się
dzieje. Chciał mu pomóc, chciał aby już nikt nigdy nie skrzywdził
Bena. - Gdyby naprawdę cię kochał nie zgwałciłby cię.
Ben otworzył szeroko oczy w szoku, ale
równie szybko spuścił wzrok. Nie spodziewał się tego po
Cameronie. Nie mógł uwierzyć, że odkrywa na nowo to o czym
próbował zapomnieć i wmówić sobie, że było całkiem inaczej.
-On nie...ja tego chciałem i dobrze o
tym wiesz - odpowiedział cicho.
-Tak, pewnie. Twoje krzyki i spuchnięte
od płaczu oczy to potwierdzały - powiedział z mocną ironią w
głosie.
-Wiesz co, Cameron? Pierdol się.
Bardzo mocno się kurwa pierdol i zostaw moje życie w spokoju.
Byłbym wdzięczny - Ben spojrzał na niego wręcz z nienawiścią w
oczach i szybkim krokiem uciekł do tourbusa gdzie od kilkunastu
minut reszta chłopaków siedziała popijając alkohol.
Mimochodem jego spojrzenie zatrzymało
się na Danielu. Obiegło od nieuczesanych rudawo-brązowych włosów
aż po wykrzywione w uśmiechu kształtne wargi, które od dłuższego
czasu nie powiedziały ''kocham cię'' czy czegoś podobnego.
''On po prostu ma zły dzień.'' Ben
powtórzył swoje kłamstwo jak mantrę i nachylając się nad
Danny'm złożył pocałunek na jego szorstkim, pokrytym zarostem
policzku.
-Dobranoc - szepnął. - Przyjdź do
mnie potem - dodał.
Danny zmarszczył czoło niezadowolony.
-Dobra, dobra, spierdalaj - powiedział
lekceważąco i odsunął od siebie Bena wracając do oglądania
meczu.
Tak...zły dzień. Jutro będzie
lepiej.
*
Nie, nazajutrz nie było lepiej. Gęsta
atmosfera wisiała w powietrzu między nimi.
-Cześć cioty - ziewając głośno
Worsnop wszedł do ich prowizorycznej kuchni w samych bokserkach
zwisających luźno na biodrach.
-Dupe ci widać - wymamrotał pod nosem
James.
-Zamknij ryj - powiedział olewająco i
wyciągnął butelkę piwa.
-Zjedz coś najpierw, a nie zaczynasz
od alkoholu od razu - odezwał się cicho Ben.
Danny patrząc na niego wziął duży
łyk piwa i chwilę później znalazł się koło niego biorąc w
dłoń jego szczękę i ściskając ją mocno tak, że Bruce syknął
z bólu.
-Nie mów mi co mam robić, kurwo. Nikt
o zdanie cię nie pytał - warknął mu prosto w twarz.
Wszystko nagle w około ucichło,
reszta zespołu wpatrywała się w nich zszokowani nie wiedząc co
robić.
-Czy ty kurwa jesteś normalny,
Worsnop? - Cam zdobył się na odwagę i odezwał w końcu. Danny
odwrócił się twarzą do niego. Był naprawdę zdenerwowany. - Tak
traktujesz swojego chłopaka, którego podobno kochasz?
- Cam
zaakcentował mocno ostatnie słowo wpatrując się w niego wściekle.
-Jest
mój. Mogę robić co mi się żywnie podoba, a ty się w to nie
wpierdalaj. Ben, kochanie - zwrócił się teraz do niego przesadnie
miłym tonem. - Czy jest ci ze mną źle?
Chłopak
spuścił wzrok nie mówiąc nic.
-Czy
jest ci kurwa ze mną źle?! - krzyknął i chwycił za włosy
zmuszając by gitarzysta na niego spojrzał.
-N-nie
Danny - wyjąkał, a z jego oczu popłynęły łzy.
-No
widzicie? - zapytał z fałszywie szerokim uśmiechem na twarzy. -
Jest ze mną szczęśliwy - powiedział i wyszedł z kuchni po czym
zamknął się w pokoju na tyłach busa.
Cisza
zawisła w powietrzu przerywana raz po raz pociągnięciami nosa
przez Bena. Z całych sił starał się powstrzymać płacz, ale to
było silniejsze.
Cameron
spojrzał znacząco na Sama i Jamesa, którzy zrozumieli aluzję i
wyszli z busa zostawiając ich samych. Został jedynie Danny, który
zamknął się na tyłach busa i włączył głośno muzykę, więc
nie miał szans usłyszeć ich rozmowy.
-Czemu
pozwalasz mu na takie traktowanie? - Cam usiadł koło Bena
pozwalając aby ich ramiona stykały się bardziej niż zwykle. Ben
za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego raz po raz ocierając
rękawem bluzy spływając łzy. On tylko cierpiał, a Danny w żadnym
wypadku nie zasługiwał na niego.
A
Cameron? Zrobiłby dla Bena wszystko, był dla niego ważny i nie
mógł patrzeć jak Worsnop maltretuje Bena, który teraz wydawał
się taki mały i bezbronny. Obejmował swoje drżące ciało rękami,
co sprawiało wrażeni jakby miał się za chwilę rozpaść.
-Mówiłem
ci żebyś się nie wtrącał, to nie twoja sprawa – powiedział
cicho.
-Ben,
ja się o ciebie martwię. Nie mogę tak po prostu stać tu i patrzeć
jak on cię krzywdzi. Boję się, że pewnego dnia po prostu stanie
się najgorsze.
-Nie
bądź śmieszny – prychnął pod nosem.
Cameron
nie wiedział jak do niego przemówić. Ben zawzięcie się bronił
przed prawdą, sam karmił się kłamstwami przedstawiając Danny'ego
w lepszym kłamliwym świetle.
-To
jest chore, Danny jest chory, wasz związek jest chory.
Ben
już otworzył usta by zaprzeczyć, powiedzieć że to nie tak, że
Cameron nie rozumie, ale przerwało mu wołanie Danny'ego.
-Ben,
chodź tu natychmiast. Mam ochotę cię przerżnąć, ty mała
szmato! - Ben westchnął wstając. Rzucił jedynie Cameronowi wzrok
mówiący nie-wtrącaj-się-a-wszystko-będzie-dobrze i skierował
się do pokoju na tyłach busa zamykając za sobą drzwi.
Liddell
miał ochotę wejść tam i po prostu wpierdolić Worsnopowi. Był
największym chujem jakiego znał. Niszczył Bena psychicznie,
poniżał przy każdej nadarzającej się okazji i traktował jak
pierwszą lepszą dziwkę. Cam bał się pomyśleć do czego jeszcze
zdolny byłby Danny.
Przyrzekł
sobie, że jeśli jeszcze raz zobaczy jak Worsnop krzywdzi w
jakikolwiek sposób Bena, to tym razem się nie powstrzyma i
zareaguje, nawet jeśli miałby zniszczyć ich przyjaźń.
~
Cameron
nie musiał długo czekać. Wieczorem mieli wyjść do jednego z
klubów i zaszaleć przed jutrzejszym koncertem.
Liddell
wraz z Jamesem i Samem nerwowo palił papierosa przed busem.
-Co
za skurwiel – mruknął gitarzysta pod nosem.
James
wywrócił oczyma.
-Cam,
daj spokój, są dorośli. Ben wie co robi, wie jak ryzykuje będąc
z nim.
-Bronisz
Danny'ego? Kurwa James, serio?
Cassells
wypuścił dym z płuc i wyrzucił gdzieś niedopałek.
-Nie
bronię, ale po prostu nie wtrącajmy się, okej? Szczególnie ty
Cam. Rozumiem, że go kochasz, ale wybrał Dana. Koniec tematu –
powiedział lekceważąco i wyciągnął kolejnego papierosa o
oczekiwaniu na Danny'ego i Bena.
Cam
spojrzał na Sama szukając w nim jakiegoś oparcia. Ten jedynie
wzruszył ramionami.
-Nie
moja sprawa.
-Brawo
kurwa – spojrzał na nich gniewnie. - Będę czekać na miejscu –
powiedział tylko i odszedł szybkim krokiem.
~
Ben
wraz z Cameronem siedzieli na obitej czerwoną skórą sofie, każdy
ze szklanką jakiegoś alkoholu w dłoni. Sam z Jamesem gdzieś razem
zniknęli, a Dan przy barze obmacywał jakąś dziewczynę, co Ben
uważnie obserwował zazdrosnym wzrokiem.
-Nie
zareagujesz nawet? Podobno cię kocha, tak? - zironizował Cameron. -
I jak go teraz wytłumaczysz?
Danny
chwycił dziewczynę za rękę i skierowali się w stronę toalet.
-Zamknij
się Cameron, po prostu się zamknij! - powiedział Ben głośno
próbując przekrzyczeć muzykę.
Zirytowany
Cam warknął pod nosem.
-Nie
zamknę się, bo mi cholernie na tobie zależy i nie będę patrzeć
jak ten skurwiel z dnia na dzień zabija w tobie tego Bena, którego
kocham od dawna – powiedział chwytając go za podbródek zmuszając
by ich oczy się spotkały. Ben jak na złość uciekał wzrokiem by
tylko na niego nie spojrzeć. Nie chciał, bo z jego oczu można było
czytać niczym z otwartej księgi. Wyrażały wszystko.
Usta
tej dwójki dzieliły tylko centymetry. Kciuk Camerona lekko
przesunął się po jego dolnej wardze zahaczając o wystające
kolczyki. Miał słabość na ich punkcie.
-Chciałbym
ci pokazać na czym polega prawdziwa miłość, Ben – zanim zdążył
jakkolwiek zareagować, powiedzieć coś, Cameron złączył ich usta
w pocałunku.
Wilgotne,
ciepłe, smakujące cynamonowym Fireballem. Takie właśnie były
jego usta.
Całował
go delikatnie, ostrożnie jakby bał się, że za chwilę jakiś jego
ruch mógłby go uszkodzić. Zrobienie mu krzywdy było ostatnią
rzeczą na świecie o jakiej by pomyślał.
Tak
bardzo różniły się od Danny'ego, którego pocałunki były zawsze
mocne, pożądliwe i wręcz brutalne. Uwielbiał mocno przygryzać
wargi Bena i słyszeć jak jęczy z bólu. Dan był pieprzonym
sadystą.
Ben
mimowolnie wplątał swoje zręczne palce w długie włosy Camerona
zbliżając ich twarze bliżej siebie.
Podobało
mu się to. Wiedział, że nie powinno, był świadomy tego, że
właśnie w tej chwili zdradza Danny'ego, ale ta myśl zniknęła
równie szybko jak się pojawiła kiedy jedna z dłoni Camerona
ześlizgnęła się na jego biodro masując je lekko. Ben zamruczał
cicho coraz bardziej angażując się w namiętny pocałunek.
-Ben?-
z jednego z najszczęśliwszym momentów w życiu wyrwał go
przytłumiony przez klubową muzykę głos Danny'ego.
Momentalnie
oderwał się od ust Cama i wstał gwałtownie odsuwając się od
niego.
-Danny,
ja przep...- zaczął się tłumaczyć, ale on nie zamierzał
słuchać.
Chwycił
Bena za ramie i nic nie mówiąc pociągnął go w stronę wyjścia.
-Do
busa, natychmiast! - warknął, po czym otworzył drzwi do niedaleko
stojącego ich tour busa i wepchnął Bena do środka, a następnie
zamknął za nimi drzwi.
Danny
nie lubił kiedy mu się przeszkadzało. Szczególnie wtedy kiedy
miał pokazać swojemu chłopakowi jakim błędem było całowanie
ich wspólnego przyjaciela.
Dan
pchnął go na znajdującą się nieopodal sofę, a sam nachylił się
nad nim kładąc ręce po obydwu stronach jego głowy. Wściekłym
spojrzeniem wpatrywał się w wilgotne już oczy Bena, który jakby
już przeczuwał co ma się niedługo stać.
-Możesz
mi kurwa powiedzieć co to miało być? - zapytał gniewnie, a jego
oddech przesiąknięty alkoholem owiał jego twarz. - Odpowiedz mi do
cholery!
Ben
spuścił jedynie głowę nie wiedząc co powiedzieć na swoją
obronę.
-Nie
będziemy się tak bawić skarbie – mruknął i chwycił go mocno
za włosy z tyłu głowy zmuszając by na niego spojrzał. - I nie
maż się jak jakaś kurwa – warknął zauważając łzy spływające
po jego policzkach. - Och, zapomniałem. Przecież ty jesteś kurwą
– zaśmiał się gorzko po czym wymierzył mu policzek.
-Danny!
- krzyknął płaczliwie Ben chwytając się za bolące miejsce.
Odepchnął
go od siebie i wstał kierując się w stronę łazienki. Jednak
silne ramiona wokalisty w ostatniej chwili chwyciły go i pchnęły
mocno na przeciwległą ścianę.
-Naprawdę
pożałujesz...- syknął po czym znów uderzył go w twarz.
~
Cameron
siedział nadal w tym samym miejscu gdzie zostawił go Ben, którego
siłą wyciągnął Dan.
Chciał
za nimi iść, jakoś powstrzymać Worsnopa przed wyrządzeniem
jakiejś krzywdy Benowi.
Przecież
obiecał. Obiecał, że postara się go jakoś uchronić przed nim.
Z
drugiej strony Cameron jednak nie chciał za nimi podążyć, bo
wiedział, że Ben wszystko zbagatelizuje mówiąc, że wszystko jest
dobrze.
Tak
będzie zawsze, On nie odejdzie od niego, bo będzie się bać. Tak
samo Danny nie pozwoli mu odejść od siebie. Takie błędne koło
tworzące chorą więź.
Cam
postanowił już się nie wtrącać. Będzie jak ma być. Kochał
Bena, ale wiedział, że nic nigdy z tego nie wyjdzie. Dopił swojego
drinka po czym zaczął flirtować z zabójczo przystojnym barmanem.
~
-Mam
nadzieję, że czegoś się wreszcie nauczyłeś – Danny kucnął
przed skulonym pod ścianą Benem i chwycił jego czerwoną od łez i
uderzeń twarz w dłoń i przyjrzał się jej uważnie. -
Zrozumieliśmy się?
-T-tak
– wydukał cicho Ben.
-Świetnie.
A teraz idź się położyć i dołączę do ciebie za godzinę,
skarbie – poinformował go i pocałował mocno po czym wyszedł z
busa po drodze narzucając na siebie skórzaną kurtkę.
Ben
wstał obolały i tak jak rozkazał mu Dan poszedł się położyć
do ich wspólnej koi.
Wiedział,
że dzisiejszy wieczór jeszcze się nie skończył i w każdym razie
może spodziewać się więcej.
Przymknął
oczy by dać im odpocząć i zapadł w płytki sen. Chociaż wtedy
miał spokój. Żadnych krzyków, szarpania, bicia, poniżania,
wyzwisk. Żadnego Danny'ego. Ale z drugiej strony kochał go jak
szalony i nie wyobrażał sobie jakby go nie było przy jego boku.
Był do niego przywiązany i zrobiłby wszystko byle tylko Danny'emu
było z nim dobrze. Dlatego znosił to wszystko.
Ze
snu wyrwał go dźwięk rozsuwanej zasłonki koi.
Chwilę
później ciepłe dłonie objęły go w pasie, a Danny przytulił się
do jego pleców.
-Danny?
- szepnął chociaż wiedział, że to on.
-Tak
skarbie – jego usta znajdowały się centralnie koło jego szyi i
zaczęły składać na niej drobne pocałunki. Stary Danny znów
wrócił.
-Wiesz,
że tego nie chciałem, prawda Benny? Ale musiałem. Zmusiłeś mnie
do tego swoim zachowaniem – powiedział cicho. - Nic takiego by się
nie stało gdybyś nie puścił się z Cameronem.
-Ja
nie...
-Ciii
– uciszył go by mówić dalej. - Wiesz jak bardzo cię kocham?
Właśnie dlatego to robię. Bo jesteś mój. Nikogo innego więcej,
tak?
-Tak
– przytaknął beznamiętnie drżącym głosem.
-To
wszystko dla twojego dobra. Bo należysz do mnie. Kocham cię tak
bardzo, że to aż boli.
O jezu, poryczałam się pod koniec. D: Cholernie szkoda mi Cama i Bena, a Danny to taki kutas skończony. D: Ale generalnie shot fajny, lekko się go czytało. Było kilka drobnych błędów, ale nie rzucały się w oczy. Czekam na coś kolejnego, księżniczko. :3
OdpowiedzUsuńjeju, biedny Ben, tak mi go szkoda, ale trzymam kciuki za niego i Cama... Czekam, czekam, czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńJeeeej... Brak słów, żeby to opisać... Po prostu adfjkspfwyvqm *-* Ben biedactwo ;____;
OdpowiedzUsuńJeej jakie to smutne...;__; Strasznie się wciągnęłam. Kocham Cię za to, że piszesz.
OdpowiedzUsuńdanny był okropny, ale wierzę, że może się zmienić i będzie sielanka ;_;
OdpowiedzUsuńW sumie trochę źle mi się to czytało, ponieważ dobrze wiem jacy oni są i jakie mają życie, ale masz talent do pisania nie powiem ;)
OdpowiedzUsuńNo wiesz, to jest fikcja, więc przecież nie opisze jacy są naprawdę ;))
UsuńPoznałaś ich, że wiesz?
Rozumiem, że to jest fikcja, ja tylko po prostu wyraziłam swoje zdanie. :)
UsuńPopłakałam się, to było cudowne ;_; 💜💜💜💜
OdpowiedzUsuń