środa, 29 maja 2013

Over the Love.

Taka chujnia, hyhyhy. Standardowo pewnie są błędy, no ale.
Tak btw. piszę jeszcze dwa shoty. Briddella i Brusnopa. Tak, Brusnop znowu z mpreg'iem :D
No to enjoy. I jakieś komentarze by też się przydały. Nie, wcale nie wywieram na was presji :D



~


-Ben kurwa, przynieś mi piwo! - zachrypnięty głos Danny'ego dobiegł do jego uszu. Uniósł wzrok znad strun gitary na której właśnie dopracowywał nowy utwór. - Głuchy jesteś?! - Ben zadrżał na agresywny ton głosu swojego chłopaka.
-Worsnop nie drzyj się tak, ja już ci przyniosę - zirytowany James ze złością rzucił na ziemię pałeczki i ruszył do podręcznej lodówki którą mieli w garderobie i rzucił mu puszkę ziemnego Carlsberga. - Tak, nie ma za co - prychnął pod nosem perkusista i wrócił do swojego zajęcia. Reszta zespołu nie odzywała się, obydwoje - Cam i Sam mieli spuszczony wzrok jakby bojąc się spojrzeć na kogokolwiek i odezwać. Danny był różny. Raz zachowywał się jak idealny, kochający i troskliwy chłopak, a chwilę później zamieniał się na gorsze jakby wstąpił w niego zupełnie inny mężczyzna.
-No, pizdy, wychodzimy na scenę - zarządził kiedy dopił do końca swój napój rzucając puszkę gdzieś za siebie. - Tylko nie spierdolcie nic, koncert ma być zajebiście idealny.
-A od kiedy ty się tak przejmujesz? - żachnął się Sam. - Zwykle odpierdalasz wszystko na szybko żeby tylko zejść ze sceny i najebać się w trzy dupy w busie.
Danny odwrócił się twarzą do basisty wrogo mrużąc oczy.
-Jak ci coś kurwa nie pasuje Bettley to tu zostań albo od razu wypierdalaj. Twój bas i tak chuja daje, więc żadnej różnicy nam to nie zrobi.
Natychmiast u boku Danny'ego pojawił się Ben próbując go jakoś uspokoić. Wiedział, że tego dnia dużo wypił i można było spodziewać się w tej chwili po nim wszystkiego.
-Dan, zostaw...-powiedział cicho starszy chłopak chwytając go za dłoń by odciągnąć go od basisty na bezpieczną odległość. - Musimy już wyjść na scenę, chodź - posłał mu błagalny wzrok.
Danny nic nie powiedział, wyrwał jedynie swoją dłoń z delikatnego uścisku Bena i wyszedł z garderoby zostawiając chłopaków daleko za nim.
-Nie przejmuj się, Sam. Wiesz jaki on jest. Nie miał tego na myśli - Ben próbował go jakoś usprawiedliwić chociaż sam nie wierzył w swoje słowa. Danny potrafił być naprawdę bezlitosnym chujem raniących wszystkich dookoła nie zważając na uczucia.
Bettley pokręcił jedynie głową i minął go bez słowa, a Cameron i James rzucając mu współczujące spojrzenia poszli w ślady basisty.
''Kolejne show w chujowych humorach, świetnie.'' - pomyślał Ben i ruszył za nimi.

*

Cała piątka niespostrzeżenie wymknęła się tylnym wyjściem chcąc uniknąć rozkrzyczanych fanów i konfrontacji z nim, która mogła ciągnąć się w nieskończoność. Aktualnym planem było wydostanie się stąd, znalezienie dobrego klubu i upicie się jak to w przypadku Worsnopa.
Ben szedł krok w krok za Danny'm próbując się z nim zrównać.
Chwycił młodszego za dłoń i splątał razem ich palce.
-Co ty kurwa wyprawiasz? - warknął wokalista patrząc na niego kpiąco.
Ben zmieszał się i spuścił wzrok kiedy Danny wręcz wyszarpał swoją dłoń. Znowu.
-Nic, tak po prostu. Tęsknię za twoim dotykiem - wymamrotał zawstydzony.
Worsnop parsknął pod nosem.
-Pedał - powiedział tylko i przyśpieszył kroku by jako pierwszy wejść do tourbusa i dobrać się do schłodzonego Jack'a Daniels'a by wprawić się już w imprezowy nastrój.
Ben był przyzwyczajony do takiego traktowania. Znosił wszystko co robił mu Danny. Wyzywanie, poniżanie, czasem też dręczył go psychicznie ot tak dla zabawy.
Wiedział, że Danny tak na prawdę nie miał tego na myśli. Wiedział, że go kocha i, że to kiedyś minie. Również ślepo wierzył, że Danny, który jeszcze kilka lat temu był ideałem chłopaka powróci. Dokładnie ten sam kochający, otaczający troską i miłością.
-Ben, wszystko okej? - miejsce Danny'ego obok Bena zastąpił Cameron.
Spojrzał na niego nieprzytomnie wyrwany z przemyśleń.
-Wszystko jest dobrze - powiedział siląc się na obojętny ton. Nie chciał żeby żaden z chłopaków zauważył, że tak naprawdę nic nie jest okej, że wszystko jest nie tak jak powinno.
Cameron spojrzał na niego jedynie kręcąc z niedowierzaniem głową i nie wierząc jak Ben sobie ta to wszystko pozwala.
-Jesteś ślepy, Ben. On cię niszczy, traktuje jak szmatę.
-Uważaj na słowa, Liddell - warknął. - Chuja wiesz, odpierdol się i zajmij własnym życiem naprawdę dobrze ci radzę.
-Czemu nie dopuszczasz do siebie prawdy? To już nie jest ten sam Danny.
-Cameron, skończ pierdolić - Ben stanął nagle i chwycił wyższego chłopaka mocno za ramię zmuszając by się zatrzymał. - Między mną a nim jest wszystko dobrze. Ty po prostu nie możesz zrozumieć, że on mnie kocha. Zżera cię zazdrość.
Cameron parsknął jedynie i skrzyżował ręce na piersiach.
-Kocha, tak? Gdyby kochał to nie traktowałby cię jak ostatnie gówno.
-Ma po prostu zły dzień.
-Chyba całe życie - mruknął pod nosem. - Gdyby naprawdę coś czuł nie podniósłby na ciebie wtedy ręki.
-Po prostu go zdenerwowałem, okej? Należało mi się. Nie drąż już tematu.
-Czy ty kurwa siebie słyszysz? Słyszysz jak kłamiesz żeby go bronić? - Cameron chwycił w dwa palce podbródek Bena zmuszając by spojrzał mu w oczy. Nie mógł już wytrzymać jak on go rani i nienawidził siebie za to, że nie może mu pomóc. Kiedy próbował z nim rozmawiać, Ben zbywał go słowami, że wszystko jest dobrze i nie rozumie czemu się tak martwi, ale teraz miał już dość patrzenia na to wszystko co się dzieje. Chciał mu pomóc, chciał aby już nikt nigdy nie skrzywdził Bena. - Gdyby naprawdę cię kochał nie zgwałciłby cię.
Ben otworzył szeroko oczy w szoku, ale równie szybko spuścił wzrok. Nie spodziewał się tego po Cameronie. Nie mógł uwierzyć, że odkrywa na nowo to o czym próbował zapomnieć i wmówić sobie, że było całkiem inaczej.
-On nie...ja tego chciałem i dobrze o tym wiesz - odpowiedział cicho.
-Tak, pewnie. Twoje krzyki i spuchnięte od płaczu oczy to potwierdzały - powiedział z mocną ironią w głosie.
-Wiesz co, Cameron? Pierdol się. Bardzo mocno się kurwa pierdol i zostaw moje życie w spokoju. Byłbym wdzięczny - Ben spojrzał na niego wręcz z nienawiścią w oczach i szybkim krokiem uciekł do tourbusa gdzie od kilkunastu minut reszta chłopaków siedziała popijając alkohol.
Mimochodem jego spojrzenie zatrzymało się na Danielu. Obiegło od nieuczesanych rudawo-brązowych włosów aż po wykrzywione w uśmiechu kształtne wargi, które od dłuższego czasu nie powiedziały ''kocham cię'' czy czegoś podobnego.
''On po prostu ma zły dzień.'' Ben powtórzył swoje kłamstwo jak mantrę i nachylając się nad Danny'm złożył pocałunek na jego szorstkim, pokrytym zarostem policzku.
-Dobranoc - szepnął. - Przyjdź do mnie potem - dodał.
Danny zmarszczył czoło niezadowolony.
-Dobra, dobra, spierdalaj - powiedział lekceważąco i odsunął od siebie Bena wracając do oglądania meczu.
Tak...zły dzień. Jutro będzie lepiej.

*

Nie, nazajutrz nie było lepiej. Gęsta atmosfera wisiała w powietrzu między nimi.
-Cześć cioty - ziewając głośno Worsnop wszedł do ich prowizorycznej kuchni w samych bokserkach zwisających luźno na biodrach.
-Dupe ci widać - wymamrotał pod nosem James.
-Zamknij ryj - powiedział olewająco i wyciągnął butelkę piwa.
-Zjedz coś najpierw, a nie zaczynasz od alkoholu od razu - odezwał się cicho Ben.
Danny patrząc na niego wziął duży łyk piwa i chwilę później znalazł się koło niego biorąc w dłoń jego szczękę i ściskając ją mocno tak, że Bruce syknął z bólu.
-Nie mów mi co mam robić, kurwo. Nikt o zdanie cię nie pytał - warknął mu prosto w twarz.
Wszystko nagle w około ucichło, reszta zespołu wpatrywała się w nich zszokowani nie wiedząc co robić.
-Czy ty kurwa jesteś normalny, Worsnop? - Cam zdobył się na odwagę i odezwał w końcu. Danny odwrócił się twarzą do niego. Był naprawdę zdenerwowany. - Tak traktujesz swojego chłopaka, którego podobno kochasz? - Cam zaakcentował mocno ostatnie słowo wpatrując się w niego wściekle.
-Jest mój. Mogę robić co mi się żywnie podoba, a ty się w to nie wpierdalaj. Ben, kochanie - zwrócił się teraz do niego przesadnie miłym tonem. - Czy jest ci ze mną źle?
Chłopak spuścił wzrok nie mówiąc nic.
-Czy jest ci kurwa ze mną źle?! - krzyknął i chwycił za włosy zmuszając by gitarzysta na niego spojrzał.
-N-nie Danny - wyjąkał, a z jego oczu popłynęły łzy.
-No widzicie? - zapytał z fałszywie szerokim uśmiechem na twarzy. - Jest ze mną szczęśliwy - powiedział i wyszedł z kuchni po czym zamknął się w pokoju na tyłach busa.
Cisza zawisła w powietrzu przerywana raz po raz pociągnięciami nosa przez Bena. Z całych sił starał się powstrzymać płacz, ale to było silniejsze.
Cameron spojrzał znacząco na Sama i Jamesa, którzy zrozumieli aluzję i wyszli z busa zostawiając ich samych. Został jedynie Danny, który zamknął się na tyłach busa i włączył głośno muzykę, więc nie miał szans usłyszeć ich rozmowy.
-Czemu pozwalasz mu na takie traktowanie? - Cam usiadł koło Bena pozwalając aby ich ramiona stykały się bardziej niż zwykle. Ben za wszelką cenę unikał kontaktu wzrokowego raz po raz ocierając rękawem bluzy spływając łzy. On tylko cierpiał, a Danny w żadnym wypadku nie zasługiwał na niego.
A Cameron? Zrobiłby dla Bena wszystko, był dla niego ważny i nie mógł patrzeć jak Worsnop maltretuje Bena, który teraz wydawał się taki mały i bezbronny. Obejmował swoje drżące ciało rękami, co sprawiało wrażeni jakby miał się za chwilę rozpaść.
-Mówiłem ci żebyś się nie wtrącał, to nie twoja sprawa – powiedział cicho.
-Ben, ja się o ciebie martwię. Nie mogę tak po prostu stać tu i patrzeć jak on cię krzywdzi. Boję się, że pewnego dnia po prostu stanie się najgorsze.
-Nie bądź śmieszny – prychnął pod nosem.
Cameron nie wiedział jak do niego przemówić. Ben zawzięcie się bronił przed prawdą, sam karmił się kłamstwami przedstawiając Danny'ego w lepszym kłamliwym świetle.
-To jest chore, Danny jest chory, wasz związek jest chory.
Ben już otworzył usta by zaprzeczyć, powiedzieć że to nie tak, że Cameron nie rozumie, ale przerwało mu wołanie Danny'ego.
-Ben, chodź tu natychmiast. Mam ochotę cię przerżnąć, ty mała szmato! - Ben westchnął wstając. Rzucił jedynie Cameronowi wzrok mówiący nie-wtrącaj-się-a-wszystko-będzie-dobrze i skierował się do pokoju na tyłach busa zamykając za sobą drzwi.
Liddell miał ochotę wejść tam i po prostu wpierdolić Worsnopowi. Był największym chujem jakiego znał. Niszczył Bena psychicznie, poniżał przy każdej nadarzającej się okazji i traktował jak pierwszą lepszą dziwkę. Cam bał się pomyśleć do czego jeszcze zdolny byłby Danny.
Przyrzekł sobie, że jeśli jeszcze raz zobaczy jak Worsnop krzywdzi w jakikolwiek sposób Bena, to tym razem się nie powstrzyma i zareaguje, nawet jeśli miałby zniszczyć ich przyjaźń.
~
Cameron nie musiał długo czekać. Wieczorem mieli wyjść do jednego z klubów i zaszaleć przed jutrzejszym koncertem.
Liddell wraz z Jamesem i Samem nerwowo palił papierosa przed busem.
-Co za skurwiel – mruknął gitarzysta pod nosem.
James wywrócił oczyma.
-Cam, daj spokój, są dorośli. Ben wie co robi, wie jak ryzykuje będąc z nim.
-Bronisz Danny'ego? Kurwa James, serio?
Cassells wypuścił dym z płuc i wyrzucił gdzieś niedopałek.
-Nie bronię, ale po prostu nie wtrącajmy się, okej? Szczególnie ty Cam. Rozumiem, że go kochasz, ale wybrał Dana. Koniec tematu – powiedział lekceważąco i wyciągnął kolejnego papierosa o oczekiwaniu na Danny'ego i Bena.
Cam spojrzał na Sama szukając w nim jakiegoś oparcia. Ten jedynie wzruszył ramionami.
-Nie moja sprawa.
-Brawo kurwa – spojrzał na nich gniewnie. - Będę czekać na miejscu – powiedział tylko i odszedł szybkim krokiem.
~
Ben wraz z Cameronem siedzieli na obitej czerwoną skórą sofie, każdy ze szklanką jakiegoś alkoholu w dłoni. Sam z Jamesem gdzieś razem zniknęli, a Dan przy barze obmacywał jakąś dziewczynę, co Ben uważnie obserwował zazdrosnym wzrokiem.
-Nie zareagujesz nawet? Podobno cię kocha, tak? - zironizował Cameron. - I jak go teraz wytłumaczysz?
Danny chwycił dziewczynę za rękę i skierowali się w stronę toalet.
-Zamknij się Cameron, po prostu się zamknij! - powiedział Ben głośno próbując przekrzyczeć muzykę.
Zirytowany Cam warknął pod nosem.
-Nie zamknę się, bo mi cholernie na tobie zależy i nie będę patrzeć jak ten skurwiel z dnia na dzień zabija w tobie tego Bena, którego kocham od dawna – powiedział chwytając go za podbródek zmuszając by ich oczy się spotkały. Ben jak na złość uciekał wzrokiem by tylko na niego nie spojrzeć. Nie chciał, bo z jego oczu można było czytać niczym z otwartej księgi. Wyrażały wszystko.
Usta tej dwójki dzieliły tylko centymetry. Kciuk Camerona lekko przesunął się po jego dolnej wardze zahaczając o wystające kolczyki. Miał słabość na ich punkcie.
-Chciałbym ci pokazać na czym polega prawdziwa miłość, Ben – zanim zdążył jakkolwiek zareagować, powiedzieć coś, Cameron złączył ich usta w pocałunku.
Wilgotne, ciepłe, smakujące cynamonowym Fireballem. Takie właśnie były jego usta.
Całował go delikatnie, ostrożnie jakby bał się, że za chwilę jakiś jego ruch mógłby go uszkodzić. Zrobienie mu krzywdy było ostatnią rzeczą na świecie o jakiej by pomyślał.
Tak bardzo różniły się od Danny'ego, którego pocałunki były zawsze mocne, pożądliwe i wręcz brutalne. Uwielbiał mocno przygryzać wargi Bena i słyszeć jak jęczy z bólu. Dan był pieprzonym sadystą.
Ben mimowolnie wplątał swoje zręczne palce w długie włosy Camerona zbliżając ich twarze bliżej siebie.
Podobało mu się to. Wiedział, że nie powinno, był świadomy tego, że właśnie w tej chwili zdradza Danny'ego, ale ta myśl zniknęła równie szybko jak się pojawiła kiedy jedna z dłoni Camerona ześlizgnęła się na jego biodro masując je lekko. Ben zamruczał cicho coraz bardziej angażując się w namiętny pocałunek.
-Ben?- z jednego z najszczęśliwszym momentów w życiu wyrwał go przytłumiony przez klubową muzykę głos Danny'ego.
Momentalnie oderwał się od ust Cama i wstał gwałtownie odsuwając się od niego.
-Danny, ja przep...- zaczął się tłumaczyć, ale on nie zamierzał słuchać.
Chwycił Bena za ramie i nic nie mówiąc pociągnął go w stronę wyjścia.
-Do busa, natychmiast! - warknął, po czym otworzył drzwi do niedaleko stojącego ich tour busa i wepchnął Bena do środka, a następnie zamknął za nimi drzwi.
Danny nie lubił kiedy mu się przeszkadzało. Szczególnie wtedy kiedy miał pokazać swojemu chłopakowi jakim błędem było całowanie ich wspólnego przyjaciela.
Dan pchnął go na znajdującą się nieopodal sofę, a sam nachylił się nad nim kładąc ręce po obydwu stronach jego głowy. Wściekłym spojrzeniem wpatrywał się w wilgotne już oczy Bena, który jakby już przeczuwał co ma się niedługo stać.
-Możesz mi kurwa powiedzieć co to miało być? - zapytał gniewnie, a jego oddech przesiąknięty alkoholem owiał jego twarz. - Odpowiedz mi do cholery!
Ben spuścił jedynie głowę nie wiedząc co powiedzieć na swoją obronę.
-Nie będziemy się tak bawić skarbie – mruknął i chwycił go mocno za włosy z tyłu głowy zmuszając by na niego spojrzał. - I nie maż się jak jakaś kurwa – warknął zauważając łzy spływające po jego policzkach. - Och, zapomniałem. Przecież ty jesteś kurwą – zaśmiał się gorzko po czym wymierzył mu policzek.
-Danny! - krzyknął płaczliwie Ben chwytając się za bolące miejsce.
Odepchnął go od siebie i wstał kierując się w stronę łazienki. Jednak silne ramiona wokalisty w ostatniej chwili chwyciły go i pchnęły mocno na przeciwległą ścianę.
-Naprawdę pożałujesz...- syknął po czym znów uderzył go w twarz.
~
Cameron siedział nadal w tym samym miejscu gdzie zostawił go Ben, którego siłą wyciągnął Dan.
Chciał za nimi iść, jakoś powstrzymać Worsnopa przed wyrządzeniem jakiejś krzywdy Benowi.
Przecież obiecał. Obiecał, że postara się go jakoś uchronić przed nim.
Z drugiej strony Cameron jednak nie chciał za nimi podążyć, bo wiedział, że Ben wszystko zbagatelizuje mówiąc, że wszystko jest dobrze.
Tak będzie zawsze, On nie odejdzie od niego, bo będzie się bać. Tak samo Danny nie pozwoli mu odejść od siebie. Takie błędne koło tworzące chorą więź.
Cam postanowił już się nie wtrącać. Będzie jak ma być. Kochał Bena, ale wiedział, że nic nigdy z tego nie wyjdzie. Dopił swojego drinka po czym zaczął flirtować z zabójczo przystojnym barmanem.
~
-Mam nadzieję, że czegoś się wreszcie nauczyłeś – Danny kucnął przed skulonym pod ścianą Benem i chwycił jego czerwoną od łez i uderzeń twarz w dłoń i przyjrzał się jej uważnie. - Zrozumieliśmy się?
-T-tak – wydukał cicho Ben.
-Świetnie. A teraz idź się położyć i dołączę do ciebie za godzinę, skarbie – poinformował go i pocałował mocno po czym wyszedł z busa po drodze narzucając na siebie skórzaną kurtkę.
Ben wstał obolały i tak jak rozkazał mu Dan poszedł się położyć do ich wspólnej koi.
Wiedział, że dzisiejszy wieczór jeszcze się nie skończył i w każdym razie może spodziewać się więcej.
Przymknął oczy by dać im odpocząć i zapadł w płytki sen. Chociaż wtedy miał spokój. Żadnych krzyków, szarpania, bicia, poniżania, wyzwisk. Żadnego Danny'ego. Ale z drugiej strony kochał go jak szalony i nie wyobrażał sobie jakby go nie było przy jego boku. Był do niego przywiązany i zrobiłby wszystko byle tylko Danny'emu było z nim dobrze. Dlatego znosił to wszystko.
Ze snu wyrwał go dźwięk rozsuwanej zasłonki koi.
Chwilę później ciepłe dłonie objęły go w pasie, a Danny przytulił się do jego pleców.
-Danny? - szepnął chociaż wiedział, że to on.
-Tak skarbie – jego usta znajdowały się centralnie koło jego szyi i zaczęły składać na niej drobne pocałunki. Stary Danny znów wrócił.
-Wiesz, że tego nie chciałem, prawda Benny? Ale musiałem. Zmusiłeś mnie do tego swoim zachowaniem – powiedział cicho. - Nic takiego by się nie stało gdybyś nie puścił się z Cameronem.
-Ja nie...
-Ciii – uciszył go by mówić dalej. - Wiesz jak bardzo cię kocham? Właśnie dlatego to robię. Bo jesteś mój. Nikogo innego więcej, tak?
-Tak – przytaknął beznamiętnie drżącym głosem.
-To wszystko dla twojego dobra. Bo należysz do mnie. Kocham cię tak bardzo, że to aż boli.

9 komentarzy:

  1. O jezu, poryczałam się pod koniec. D: Cholernie szkoda mi Cama i Bena, a Danny to taki kutas skończony. D: Ale generalnie shot fajny, lekko się go czytało. Było kilka drobnych błędów, ale nie rzucały się w oczy. Czekam na coś kolejnego, księżniczko. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju, biedny Ben, tak mi go szkoda, ale trzymam kciuki za niego i Cama... Czekam, czekam, czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeeej... Brak słów, żeby to opisać... Po prostu adfjkspfwyvqm *-* Ben biedactwo ;____;

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeej jakie to smutne...;__; Strasznie się wciągnęłam. Kocham Cię za to, że piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  5. danny był okropny, ale wierzę, że może się zmienić i będzie sielanka ;_;

    OdpowiedzUsuń
  6. W sumie trochę źle mi się to czytało, ponieważ dobrze wiem jacy oni są i jakie mają życie, ale masz talent do pisania nie powiem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, to jest fikcja, więc przecież nie opisze jacy są naprawdę ;))
      Poznałaś ich, że wiesz?

      Usuń
    2. Rozumiem, że to jest fikcja, ja tylko po prostu wyraziłam swoje zdanie. :)

      Usuń
  7. Popłakałam się, to było cudowne ;_; 💜💜💜💜

    OdpowiedzUsuń