~
Teenagers
Ulubionym wspomnieniem Bena była jego
pierwsza noc z osobą, którą kochał. W pewnym sensie była ona
niesamowita. Po pierwsze, bo była z Danny'm, po drugie – tej samej
nocy oświadczył mu, że go kocha. Nawet nie śnił, że
kiedykolwiek mu to powie. Po prostu nie był takim typem człowieka.
No i wtedy miał te pieprzone siedemnaście lat i dopiero co się
poznali.
Tej nocy obydwoje stracili dla siebie
nawzajem dziewictwo. I głowy. Oszaleli na swoim punkcie.
I tak jest do dziś. Niezmiennie od
pięciu lat.
-O czym myślisz? - Danny nagle pojawił
się u jego boku i położył tuż obok na wolnym miejscu na łóżku.
Przytulił się do boku starszego chłopaka, a głowę oparł na jego
wytatuowanej klatce piersiowej. - Wołałem cię, nie przychodziłeś.
Ben odwrócił głowę, by mieć dobry
widok na swojego chłopaka. Wysunął ku niemu dłoń i lekko
pogładził ozdobiony kilkudniowym zarostem policzek.
-Przypomniałem sobie o naszej
pierwszej nocy – odpowiedział w końcu. - Wiesz, wtedy kiedy
powiedziałeś mi...
-Kocham
cię bardziej niż Jacka Danielsa - zacytował
sam siebie. - Wiesz,
że nie umiem okazywać uczuć, ale kocham cię jak cholera. Serio,
to było żałosne. Powinieneś mnie za to wykopać z domu.
-Nie, to było całkiem urocze – powiedział starszy chłopak z
przekonaniem w głosie.
-Kocham cię, Ben.
-Ja ciebie też, Danny. Ja ciebie też – powiedział cicho i
złączył w pocałunku ich wargi.
Tattoos
-Chcę zrobić sobie kolejny tatuaż – oznajmił nagle Danny stając
w kuchennych drzwiach.
-Masz już za dużo – odparł zmęczonym głosem Ben znad stosu
papierów, rachunków i innych śmieci. - A zresztą rób jak chcesz,
nie zawracaj mi głowy. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
Mina Danny'ego od razu zrzedła. Miał nadzieję, że jego pomysł
zostanie jakoś milej przyjęty.
-Chciałem tylko twojej opinii – powiedział skruszonym głosem
jakby był czemuś winny. Benowi zawsze podobały się jego tatuaże.
Sam zresztą miał dużo.
-Jestem zajęty – podniósł na nie swój rozgniewany wzrok i
wskazał na dokumenty przed sobą. - Zajęty twoimi pieprzonymi
długami. A teraz spieprzaj, zejdź mi z oczu.
Odpowiedzią Danny'ego było jedynie głośne trzaśnięcie drzwiami
frontowymi i dźwięk samochodu odjeżdżającego z podjazdu.
Kilka godzin później, wieczorem, kiedy opadły emocje i nerwy, tym
razem zamknął za sobą drzwi jak najciszej umiał. Zdjął buty,
powiesił skórzaną kurtkę na wieszaku i na palcach przeszedł do
salonu, gdzie od razu w oczy rzucił mu się Ben, który zasnął na
sofie pod cienkim kocem. Danny usiadł na brzegu tuż koło niego.
Odgarnął mu z czoła pojedyncze kosmyki włosów, które spadły mu
na oczy. Chłopak poruszył się niespokojnie i otworzył zaspane
oczy.
-Przepraszam – było pierwszym słowem, które opuściło jego
usta. - Nakrzyczałem na ciebie niepotrzebnie.
-Nie gniewam się – szepnął i nachylił się ku niemu by złożyć
delikatny pocałunek na jego czole.
-Pokaż ten tatuaż.
-Skąd wiesz, że zrobiłem?
-Słyszę jak ci opatrunek szeleści pod koszulką, głupku –
odparł z uśmiechem i podniósł się do pozycji siedzącej.
Danny wstał i zdjął z siebie szary t-shirt. Delikatnie zdjął z
lewej piersi opatrunek.
Na
lekko zaczerwienionej skórze widniał anatomiczny rysunek serca,
które okalała aureola nut, róż i liter układających się w imię
'Benjamin'.
Z oczu Bena natychmiastowo zaczęły płynąć pojedyncze łzy, które
ginęły w kocu, którym był otulony.
-Boże,
Ben! Nie, nie, nie. Mogę go usunąć, tylko nie płacz. Boże,
wiedziałem, że ci się nie spodoba. Idiota ze mnie!
-Dan, nie. Uspokój się – Ben wstał, z uśmiechem na twarzy otarł
rękawem ostatnie łzy. - Płaczę, bo właśnie pokazałeś jak
bardzo mnie kochasz.
Curls
Danny uwielbiał wszystko w Benie. Zaczynając od głupkowatych min,
które robił, kończąc na jego zapachu czy włosach. Właśnie,
włosy Bena. Nie były jakieś specjalne czy nad wyraz piękne. Ale
to było zdanie jego samego. Nie lubił ich, bo po prostu nadawały
mu kobiecy wyraz. Ale Danny sądził inaczej. Nie można było
powiedzieć, ze ma obsesję na ich punkcie, bo to byłaby przesada i
uznałoby go za popieprzonego idiotę. Dan po prostu sądził, że
włosy Bena są piękne i tyle. Kochał je w naturalnym stanie. Nie
wyprostowane i przypalone prostownicą czy znów to obcięte na
krótko. Ben miał loki. Loczki. I wyglądał on w nich pięknie.
-Po raz ostatni mówię: odłóż tą pieprzoną prostownicę -
powiedział Danny siląc się na groźny ton, co jedynie rozbawiło
Bena. - Tak wyglądasz dobrze.
-Od kiedy to wygląd pudla jest zaliczany jako dobry?
-Nie wyglądasz jak pudel - zapewnił Danny i przytulił się do jego
pleców. Teraz widział ich obydwu w lustrzanym odbiciu. Ben nadal
zawzięcie trzymał w dłoni prostownice do włosów.
-Zostaw je takie. Wyglądasz uroczo.
-Nie chce wyglądać uroczo tylko męsko. Jakbyś zapomniał, to
przypomnę, że jestem facetem - powiedział buntowniczo.
-Jeśli je wyprostujesz, możesz pożegnać się z seksem do grudnia.
Ben jęknął sfrustrowany.
-Ty sobie żartujesz?
Danny pokręcił przecząco głową. Wiedział jak dobrze na niego
wpłynąć. -Prostujesz je i do grudnia zabawiasz się sam czy
zostawiasz swoje śliczne loczki i nie wychodzimy z łóżka -
zamruczał mu do ucha i położył głowę na jego ramieniu.
Ben zacisnął swoje usta w wąska linię.
-Pieprzony szantażysta - warknął i odłożył prostownice z daleka
od siebie.
-Piękna z ciebie księżniczka kiedy się złościsz.
-Loczki, księżniczka? Pewnie, sfeminizuj mnie bardziej - powiedział
udając obrażony ton i obrócił się twarzą do Dana.
-A co powiesz na to, żeby księżniczka dziś dominowała w
sypialni? - mruknął zachęcająco Danny i złączył ich usta w
namiętnym pocałunku.
Chubby
-No proszę cię, chodź ze mną na plażę! Proszę, proszę,
proszę! Będzie fajnie. Popływamy, poopalamy się. No nie daj się
prosić. Daaaanny! Jest za gorąco żeby siedzieć w domu! Kochanie,
no proooszę!
-Nigdzie nie idę, Ben. Nie i koniec – odparł ponuro i sięgnął
po kolejne piwo, które leżało przed nim na szklanym stoliku. Dla
ochłody pociągnął kilka dużych łyków.
-Ale dlaczego?
-Bo nie.
-To nie jest odpowiedź – odparł Ben zirytowanym tonem i usiadł
obok swojego chłopaka. - Daj mi jasną i pełną argumentów
odpowiedź to dam ci spokój, dobrze?
Dan jedynie kiwnął głową.
-Yyy...nie lubię pływać.
-Kłamca, kochasz pływać. No, dalej. Czekam. Albo mówisz, albo
wyciągnę cię z domu na siłę.
Cóż, Danny tak właściwie to miał powód. I to duży.
Skrzyżował ręce na piersi i spuścił głowę. Było mu tak
cholernie wstyd.
-Ludzie – szepnął cicho.
-I co z nimi? - Ben nadal drążył temat marszcząc brwi.
-Będą się gapić.
-Pf, też bym się gapił na swojego ekstremalnie przystojnego
chłopaka. Jaki masz w tym problem?
-Bo jestem, kurwa, gruby? - warknął. - Taki jest problem. Jak ty
możesz mnie chcieć, kiedy możesz mieć każdego? Nie wiem czemu ze
mną jesteś. Popatrz tylko na mnie, przestań się okłamywać i
pomyśl czemu nadal jesteś z taką osobą jak ja? Nie jestem
przystojny, nie mam zajebistego ciała, nie mam nic - jego głos się
załamał i ukrył twarz w dłoniach. Ben natychmiastowo przysunął
się do niego i ciasno przytulił do jego boku.
-Nie jesteś gruby, schudłeś ostatnio przecież, więc proszę cię,
nie pieprz bezsensownych głupot – powiedział cicho. - Popatrz na
mnie.
Danny z wielką niechęcią spojrzał na niego, chociaż nie chciał.
Wiedział, że na jego twarzy wypisana jest pieprzona bezradność i
wstyd przed samym sobą.
Ben chwycił obydwie jego dłonie i splątał razem ich palce. Posłał
mu pokrzepiający uśmiech i przysunął się bliżej Dana tak, że
ich nosy prawie stykały się ze sobą.
-Chcę żebyś mnie teraz uważnie posłuchał i wziął sobie to
wszystko do serca, dobrze?
Danny jedynie skinął głową.
-Powiedziałeś, że nie wiesz dlaczego z tobą jestem – zaczął
mówić, a Danny poczuł jak gorące powietrze otula okolice jego
ust. - Ale ja bardzo dobrze wiem. Jesteś wspaniały, Danny.
Naprawdę. Kocham cię za to jakim jesteś, a nie za to jak
wyglądasz. Kocham w tobie wszystko. Kocham jak się o mnie
troszczysz, jak martwisz kiedy długo nie wracam i to jak przytulasz
mnie wieczorami. Uwielbiam nawet to, że po całym domu rozrzucasz
swoje brudne ubrania, zostawiasz bałagan w kuchni, bo wtedy chociaż
wiem, że tu ze mną jesteś. Tak, wiem, to głupio brzmi, ale kocham
czuć twoją obecność. Jesteś naprawdę pięknym człowiekiem,
skarbie.
Ben wkładał każdą cząstkę siebie w to co mówił. Chciał żeby
Danny w końcu poczuł się wyjątkowo, bo na to zasługiwał,
chociaż przez swoją przeszłość i przez to jaki wtedy był,
zaczął sądzić, że nic dobrego nie powinno go już spotkać.
-Naprawdę nie obchodzi mnie to jak wyglądasz. Chociaż jeśli mam
być szczery, to wolę kiedy jest cię więcej, bo kocham to
otulające mnie ciepło kiedy otaczasz mnie ramionami. Po prostu
kocham cię takim jaki jesteś, Danny. I nie chcę nikogo innego.
Nikt nie jest tak doskonały jak ty. Kocham cię całym sobą, tak
jak ty kochasz mnie. Bo kochasz, prawda?
-Najmocniej na całym pieprzonym świecie.
Song
-Co robisz?
-Piszę - odpowiedział Dan nie podnosząc wzroku znad pomiętej
kartki, która była zapisana niewyraźnymi czarnymi słowami. Znów
wsadził końcówkę długopisu do ust i zaczął ją nerwowo ssać.
- Coś na nowy album.
-Mogę zerknąć?
-Nie - burknął jedynie pod nosem i odsunął się od Bena, by ten
nie mógł zobaczyć jego dzieła. - Jak skończę, to dam.
-Ale ja chcę teraz.
-Nie. Ben, spadaj stąd – powiedział zirytowanym głosem.
-To chociaż powiedz o czym – poprosił i przytulił się do niego
spoglądając błagającym wzrokiem.
Danny westchnął ciężko, ale wiedział, że póki tego nie zrobi,
to Ben nie da mu spokoju, którego właśnie w tej chwili bardzo
potrzebował. Ciszy, spokoju i weny. Nie żeby Ben mu przeszkadzał
czy coś... Nie, w ogóle. Kocha go, ale czasem bywa irytujący
niczym siedmiolatek, któremu obiecało się wielką watę cukrową.
Albo i gorzej. Ben był po prostu wielkim dzieciakiem, któremu nie
można odmówić.
-Będzie o tobie – powiedział w końcu. - A teraz daj mi spokój,
bo opiszę cię w nie najlepszym świetle i wszyscy będą cię znać
jako małego, wkurwiającego, irytującego...
-Kochanego, najwspanialszego... - przerwał mu Ben ze złośliwym
uśmiechem na twarzy.
-Grabisz sobie – mruknął pod nosem i wyswobodził się z uścisku
swojego chłopaka i usiadł w jednym z foteli. - Proszę, mogę już
pisać dalej?
-Nie, póki nie powiesz, że jestem najlepszy i w ogóle wszystko naj
– zażądał buntowniczo, krzyżując ręce na klatce piersiowej, a
następnie usadowił się wygodnie na kolanach Danny'ego. - No, dalej
kochanie.
Młodszy chłopak jedynie westchnął ciężko, ale z uśmiechem na
ustach zaczął mówić.
-Nie wiem po co ci to wszystko, skoro wiesz, że jesteś moim
najważniejszym skarbem. Najlepszym, najprzystojniejszym, najbardziej
utalentowanym i najbardziej wkurwiającym stworzeniem na świecie –
powiedział przesadnie słodkim głosem i zrzucił go ze swoich
kolan.
-Danielu, masz u mnie przejebane!
Odpowiedział mu jedynie donośny śmiech.
Yes
Ben odłożył książkę, kiedy późnym wieczorem usłyszał dźwięk
zamykanych drzwi wejściowych.
Danny obiecał być w domu już dwie godziny wcześniej. Zegar
aktualnie wybijał wpół do drugiej.
-Śmierdzisz alkoholem – powiedział kiedy młodszy nachylił się,
by go pocałować.
-Obwiniaj mój nałóg, nie mnie.
-Ograniczyłeś – przypomniał mu cicho i wskazał miejsce koło
siebie, by usiadł. - Ostatnio pijesz, kiedy tylko jesteś
zdenerwowany.
Istotnie, Danny był teraz cholernie zdenerwowany tym, co zaraz
zamierzał zrobić.
-Bo jestem – przyznał wzdychając ciężko. - I przepraszam, że
nie wróciłem wcześniej. Musiałem po prostu pobyć trochę sam ze
sobą.
-I butelką wódki – dodał chłodno Ben. - I do czego doszedłeś
kiedy tak byłeś sam na sam ze sobą?
-Pewnie to co teraz powiem wyda ci się żałosne, ale uświadomiłem
sobie, że gdyby nie ty, nie to, że jesteś ciągle u mego boku i
jesteś dla mnie nie ważne, co by się działo, to nadał byłbym
tym ćpającym i pijącym na umór dupkiem. Wyciągnąłeś mnie z
tego całego gówna, kiedy ja już myślałem, że zostałem z tym
sam. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jestem ci wdzięczny.
Ben uśmiechnął się lekko słysząc te słowa. To miłe, że nawet
będąc pijanym, odważył się to powiedzieć.
-Cóż, jestem twoim chłopakiem, taka moja rola, prawda?
-Tylko, że ja już nie chcę żebym nadal był moim chłopakiem.
Dobry humor i miła atmosfera zniknęły w mgnieniu oka.
-Zrozum Ben. Jesteśmy już w takim wieku, żeby zacząć żyć
normalnie. I dlatego... - Danny wyciągnął z kieszeni małe ozdobne
pudełeczko i uklęknął przed Benem. -...chciałbym żebyś został
moim mężem. Ben, wyjdziesz za mnie? - zapytał po prostu.
-Ty pieprzony dupku – powiedział cicho Ben i mocno zdzielił go w
ramię. - Myślałem, że ze mną zrywasz!
-Nigdy bym tego nie zrobił. Jesteś dla mnie wszystkim, co najlepsze
mogło mnie spotkać. Jak mógłbym z ciebie zrezygnować? Byłbym
ostatnim idiotą, jeśli bym to zrobił. Pokochałem cię pięć lat
temu, kochałem wczoraj, kocham dziś, kochać będę nawet i dzień
dłużej po naszej śmierci.
Chcę być z tobą od początku do końca, chcę cię wspierać tak
samo jak ty wspierałeś mnie, chcę być dla ciebie oparciem zawsze,
gdy tego potrzebujesz. Jeśli się zgodzisz, uczynisz mnie
najszczęśliwszym mężczyzną na świecie.
-Wiesz przecież jak ważne jest dla mnie twoje szczęście. Tak,
Danny. Wyjdę za ciebie.
"Bardziej niż Jacka Danielsa..." :D i bardziej niż kokę. Pięknie wyszło, pięknie, tak samo jak poprzednie. I w sumie cieszę się, że nie przerobiłaś go na mprega. Tak jest dobrze, oni powinni być razem.
OdpowiedzUsuńEeyoreLex
Jest mega slodko i naprawde.. Musze przyznac, ze kazdy kolejny shot jest lepszy od poprzedniego. Bardziej dopracowane sa, jakby.. Bardziej skupiasz sie w nich na calej tej otoczce, na uczuciach. Przyjemnie sie czytalo. I tak, popieram Lex, dobrze ze nie zrobilas z tego mprega. Tak jest idealnie, udalo ci sie w krotkich fragmentach ujac wiele istotnych rzeczy dla nich.
OdpowiedzUsuńPodobalo mi sie.
Lynn_PL
Całkowicie podzielam opinię Lynn. Naprawdę przyjemnie się to czytało i jest to po prostu przeurocze. Czekam na następnego takie shota, pedale.
OdpowiedzUsuń