wtorek, 11 czerwca 2013

You'd fuck like a whore.

Tym razem Briddell. Masz Marr, ciesz się i rób sobie dobrze, bo wiem, że i tak to zrobisz.



~~


-Wiesz co, wyjdź kurwa. Po prostu wyjdź, dziwko - chwyciłem Jamie za ramię i pchnąłem w stronę drzwi na które wpadła z impetem. Krzyknęła cicho.
-Daj mi ostatnią szansę, wiesz,że tego nie chciałam! - jej płaczliwy głos doprowadzał mnie do furii.
-Och, pewnie kurwa. W ogóle nie chciałaś się rżnąć z Jamesem na naszym pierdolonym łóżku. Tak, w ogóle nie błagałaś żeby się pospieszył, bo zaraz będę w domu. Jesteś żałosna, kobieto - rzuciłem z nienawiścią te słowa i ostatecznie wyrzuciłem ją z mojego mieszkania.
-Suka - mruknąłem pod nosem. Usiadłem w jednym z foteli próbując się uspokoić po całym zajściu. Oddychałem głęboko raz po raz popijając whiskey z kryształowej szklanki. Nienawidziłem kłócić się z Jamie, ale ostatnio wszystko co się działo między nami przelewało czarę goryczy. Nawet nie wiedziałem czemu nadal z nią byłem do tej pory. Była mi potrzebna tylko do jednego celu. Wiadomego celu oczywiście. Wszyscy wiedzieli, że jestem uzależniony od seksu. Potrzebowałem tego nawet teraz, ale nie byłem jeszcze tak zdesperowany by dać Jamie kolejną szansę. Nie chciałem mieć z tą dająca wszystkim dupy dziwką nic wspólnego. Potrzebowałem czegoś nowego, kogoś z kim nie musiałbym się bawić w te wszystkie gierki, czułe słówka i te inne ckliwe rzeczy. Przypomniałem sobie o kimś kto znał się na tych rzeczach bardzo dobrze. Nie owijając w bawełnę, potrzebowałem naprawdę mocnego pieprzenia, po którym nie pamiętałbym swojego imienia czy dnia tygodnia.
-Kurwa - jęknąłem kiedy poczułem znajome, przyjemnie szarpniecie w podbrzuszu spowodowane podnieceniem. Najprostszą droga na pozbycie się tego było zwalenie sobie, ale tego nawet w połowie nie można porównywać do włożenia kutasa w jedną z czyich ciasnych dziurek.
Chwyciłem za swój telefon i wybrałem numer jednego z moich zaufanych przyjaciół. Po kilku sygnałach odebrał. W tle wyraźnie słyszałem głośne jęki jakiś dziewczyn i nie tylko. Skurwiel, kolejna orgia beze mnie.
-Czego, Cam? - wysapał do słuchawki. - Jasna cholera, Sam! Nie gryź go! - usłyszałem syk z ust Worsnopa. - Przepraszam Cameron, ale Sam chyba nie umie laski robić. Po co dzwonisz? - zapytał i znów zacząłem słyszeć jęki po drugiej stronie.
-Potrzebuję ten adres.
-Pierdolisz, Cam? Naprawdę? Kurwa, jestem z ciebie dumny.
-Pierdolić to będę jak mi dasz adres. Danny, potrzebuję.
-Okej, już ci go wysyłam tylko...oo-och kurwa, Sam! - Usłyszałem krzyk pełen ekstazy i rozkoszy, a potem głuchy dźwięk upadającego telefonu i przerwanego połączenia.
W takim razie sobie poczekam.
Zegar wskazywał równa ósmą. Za wcześnie by zaczynać cokolwiek. Dopiłem resztę alkoholu, która mi została w szklance i poszedłem pod prysznic. Potem, już czysty i jak zwykle piękny przejrzałem się w lustrze. Mruknąłem z aprobatą pod nosem na swój widok. Starłem jedynie krople wody z mojego tatuażu, który przedstawiał różę i moje nazwisko. Włożyłem kolczyki do wargi i nosa, wybrałem z szafy najbardziej obcisłe czarne jeansy i również czarną koszulkę z głębokim V. Do tego wszystkiego szare kowbojki i skórzana kurtka. Wyglądałem lepiej niż idealnie. Wyglądałem kurewsko zajebiście. Usłyszałem charakterystyczny dźwięk SMSa.
"Courtney Hill, szukaj Soho i resztę załatwię ja. Miłej zabawy :*"
Zapamiętałem adres i usunąłem wiadomość. Chwyciłem portfel wypchany banknotami i telefon, a następnie wyszedłem z domu przed którym już stała wcześniej zamówiona taksówka. Podałem adres kierowcy i ruszyliśmy. Zacząłem zastanawiać się co tam zastane. Dan przedstawił mi to miejsce jako ociekające seksem, spermą i kokainą. Brzmi seksownie i zachęcająco. Ale nie powiedział nic więcej. Nie wiem czy to jest po prostu jakiś bar z dodatkowymi usługami czy...
Burdel. Ten pedał podał mi adres do burdelu.
Rozochocony tym widokiem jak najszybciej zapłaciłem kierowcy i wyskoczyłem z taksówki jak oparzony. Różowy neon układał się w napis Soho. Czyli to tu. Przed wejściem stało kilka dziwek, bo kobietami ich nazwać nie można było. Ubrane w samą bieliznę z kabaretkami wdzięczyły się do przechodzących pijanych facetów.
Szczerze mówiąc one mnie obrzydzały. Nie miałem ochoty pieprzyć żadnej z nich wiedząc, że ich usta pieprzyła połowa dzielnicy. Sprawnie je omijając wszedłem do środka i od razu skierowałem się do tłocznego baru gdzie znalazłem trochę miejsca na swój szanowny tyłek. Zamówiłem trzy shoty, które wypiłem na raz.
-Szukasz czegoś specjalnego? - zapytał umięśniony facet za barem. Był naprawdę przystojny i z rodzaju tych dla których mógłbym być na dole. Przesunąłem językiem po wolnej wardze specjalnie zahaczając nim o kolczyk.
-Chyba jak każdy tutaj, prawda? - zapytałem nachylając się do niego.
-Ja się tym nie zajmuję. Za chwilę przyjdzie szef - powiedział ignorując mnie i wrócił do robienia drinków.
Zacząłem bawić się pustymi kieliszkiem przede mną kiedy poczułem czyjąś ciepłą dłoń na ramieniu. Odwróciłem się odruchowo i ujrzałem znajomą twarz przed sobą. Nie mogłem go skojarzyć, ale wiedziałem, że gdzieś go widziałem. Wysoki brunet z szerokim uśmiechem na twarzy i kolczykiem w nosie. Na szyi miał tatuaż z gejszą.
-Jestem Austin. Danny dał mi znać, że się tu zjawisz - powiedział wyciągając do mnie dłoń którą od razu uścisnąłem. Wspomnienie o Danny'm pomogło mi przypomnieć skąd go kojarzę. Często ze swoim chłopakiem bywał na orgio-imprezach u Worsnopa. - Zapatrujesz się na kogoś specjalnego? Jakieś cechy szczególne? Laska, facet? Tylko proszę, szybko. Ktoś na mnie czeka - z uśmiechem wskazał na rozpustnie siedzącego na sofie rudowłosego chłopaka. Siedział w samych bokserkach od Calvina Kleina i seksownie ssał palec wskazujący.
Oderwałem od niego swój wzrok i szybko powiodłem nim po reszcie lokalu. Prawie wszyscy byli tu w samej bieliźnie, niektórzy nawet i bez. Niektórzy bez skrepowania uprawiali seks na widoku wszystkich. Gorąca atmosferę podtrzymywał wystrój w czarno-czerwonych barwach, w tle leciała muzyka przez która w spodniach robiło mi się ciasno, a klimatyzacja była wyłączona. Było duszno, gorąco, a w powietrzu unosił się zapach seksu.
-Więc? - ponaglił mnie. - Jeśli nie masz typu, to nasza Gwiazdka jest teraz wolna - mrugnął do mnie znacząco. - Trzysta dolarów.
-Biorę - powiedziałem bez zastanowienia i podałem mu plik banknotów, a on gdzieś zniknął. Chwilę później wrócił z kluczem w dłoni.
-Za pół godziny w siódemce. Miłej zabawy - klepnął mnie w ramię i wrócił do rudzielca czekającego na niego po czym zaczęli się wręcz obscenicznie całować. Zażenowany odwróciłem wzrok i zamówiłem kolejnego drinka. Zacząłem zastanawiać się w co ja się wpierdoliłem. I kim do cholery jest ta jego Gwiazdka? Kobieta? Mężczyzna? Jeśli to będzie jakaś blondyna z sztucznymi cyckami i toną tapety na twarzy, to ja podziękuje i sam lepiej zrobię sobie ręką w domu przy akompaniamencie taniego pornola.
Co chwila zerkałem na zegarek. Czas mijał nieubłaganie szybko, a ja zaczynałem się denerwować jakby to była moja pierwsza wizyta w takim miejscu. Owszem, w Soho byłem po raz pierwszy, ale z chłopakami; Danny'm, Samem i tym chujem Jamesem często szlajaliśmy po takich miejscach i zaliczaliśmy tylko te godne polecenia, najlepsze dziwki. Wszyscy graliśmy w obydwóch ligach, więc zawsze mieliśmy duży wybór. Blondyni, blondynki, bruneci, brunetki i tak dalej. Do wyboru do koloru.
Wybiła równa 11. Nadszedł mój czas. Dla odwagi zamówiłem kolejny kieliszek i skierowałem się w stronę korytarza. Po obydwóch jego stronach były drzwi z numerami zza których dobiegały krzyki i głośne jęki. Zaczynało robić mi się cholernie gorąco, a pulsujący problem w spodniach zaczął niemiłosiernie boleć. Na szczęście ktoś się tym zaraz zajmie. Stanąłem przed siódemką i wziąłem głęboki oddech.
-No to zaczynamy - mruknąłem pod nosem i wszedłem do pokoju, który był pogrążony w mroku. Jedynie jasny przebłysk dawała mała wątła lampka w rogu. Pokój był urządzony w taki sam sposób jak i reszta lokalu. Na środku stało okrągłe łóżko z czarnym baldachimem i czerwoną narzuta. Zaraz obok stał niski szklany stolik na którym zauważyłem dwie cienkie kreski białego proszku. Pragnąłem pod nosem z aprobatą. To były najlepiej zainwestowane trzy stówy w życiu. Uklęknąłem przy nim i sprawnie wciągnąłem obydwie. Nieprzyjemne uczucie w nosie minęło równie szybko jak się pojawiło,zastępując go rozlewającym się po całym ciele uczuciu szczęścia i rozluźnienia.
W oczekiwaniu na Gwiazdkę położyłem się wygodnie na łóżku opierając się o zagłówek. Oczywiście uprzednio rozbierając się ze skórzanej kurtki. Buty rzuciłem gdzieś nie wiadomo gdzie.
Nagle drzwi powoli uchyliły się i ktoś wszedł. Nie widziałem twarzy. Nie mogłem też zgadnąć czy to kobieta czy mężczyzna. Cień lampy rzucał cień na twarz. Jedyne co widziałem, to jasnobrązowe włosy układające się w loczki, a dolna warga była przekłuta po jednej stronie w dwóch miejscach.
Na odkrytych ramionach były tatuaże. Mnóstwo tatuaży. Na jednym z łokci była gwiazdka.
-Więc to ty.
Zdziwiłem się, że w ogóle byłem w stanie coś z siebie wydusić. Postać nadal się nie odzywała, tylko zaczęła do mnie powoli podchodzić. Krok za krokiem. Teraz zauważyłem, że miała na sobie koszulkę z Led Zeppelin i potargane gdzieniegdzie czarne, opinające spodnie, w których...odznaczał się wyraźny wzwód. Dzięki kurwa Bogu. Powoli zaczął się rozbierać. Bardzo powoli. Jego koszulka wylądowała gdzieś na ziemi, spodnie tak samo. Bokserki.
Idąc za jego śladem zrobiłem to samo zresztą swoich ubrań. Siedząc już wygodnie w swoim poprzednim miejscu wpatrywałem się w niego oczekując jego pierwszego ruchu, ale stał tam jak
kołek.
-Ben – przedstawił się.
-Więc Ben...Nie zapłaciłem za to żebyś tu tylko stał – warknąłem już lekko zirytowany. - Przyszedłem tu żeby się pieprzyć, a nie patrzeć.
-Nie tak szybko – zamruczał pod nosem i jednym zwinnym susem znalazł się na mnie przygwożdżając mnie do ramy łóżka.
-Nie pomyliły ci się role, skarbie? - syknąłem wprost w jego usta, które znajdowały się kilka milimetrów od moich. Odepchnąłem go od siebie lekko. Teraz mogłem się dobrze przypatrzeć jego twarzy. Miał lekko przymrużone oczy, rozszerzone źrenice i krnąbrny uśmieszek na twarzy. Chwilę poświęciłem też na przestudiowanie reszty jego ciała. Nie był wybitnie umięśniony ani nic w tym stylu, ale w sposób w jaki wyglądał, niewinny sposób mnie podniecał.
Chłopak zsunął się lekko z moich kolan i przeniósł swój ciężar ciała na moje uda, na które właśnie zsunął moje wilgotne bokserki. Mój penis od razu z nich wyskoczył stojąc na baczność. On nawet nie zastanawiał się co robić, tylko od razu chwycił go pewnie dłonią na co zareagowałem głośnym sykiem. Chłopak jedynie zaśmiał się pod nosem i potarł mojego przyjaciela od podstawy aż do samego czubka zataczając na nim delikatne koła kciukiem. Zwykły dotyk, a działał na mnie zajebiście mocno. Mógłbym sobie zrobić tak samo sam, ale on...o Boże! Jego dłonie były do tego stworzone.
-Zamierzasz się tak ze mną bawić...Gwiazdko? - zapytałem nakładając nacisk na jego pseudonim.
-Owszem – odparł zwyczajnie nie odrywając wzroku ani rąk od mojego penisa, którego masował wręcz z nabożnością w oczach. - Chcę abyś był dla mnie wystarczająco twardy. Żebyś mógł mnie pieprzyć tu...na łóżku, przy ścianie, na podłodze czy na tym pieprzonym stoliku.
Coś we mnie skręciło się z przyjemnością na samo wspomnienie miejsc gdzie może będziemy to robić
Lewą, wolną dłoń wyciągnąłem przed siebie i delikatnie przejechałem bo jego nagich plecach kierując się w dół ku jego nagim pośladkom. Zadrżał lekko i jęknął jak dziwka kiedy musnąłem delikatnie palcem jego wejście. Znów to zrobiłem, a on spojrzał mi głęboko w oczy. Jego wyraz twarzy, jego oczy, jego usta w niemej prośbie błagały o mocne rżnięcie.
Pokręciłem jedynie głową dając mu do zrozumienia, że jeszcze nie czas. Z jękiem zawodu spuścił głowę i zastąpił swoje dłonie wargami. Lekko dmuchnął na niego pieszcząc tym moją delikatną skórę, a potem przejechał wargami po główce jakby była lizakiem. Och cholera...wiedział co robić żeby doprowadzić mnie do szału. Przez kolejne kilka minut skoncentrował się na całowaniu czubka, ssaniu go i lizaniu całej długości, aż w końcu wziął go do ust. Cal po calu znikał w jego ustach. Przez ten czas ani na chwilę nie przerywał ze mną kontaktu wzrokowego, co czyniło ten moment jeszcze bardziej seksownym. Jęknąłem głucho kiedy poczułem, że mój penis dotknął tylnej ścianki jego gardła. Przesunął kilkakrotnie po nim swoim mokrym językiem, a ja myślałem, że za chwilę odlecę.
-Wystarczy – warknąłem chwytając go za włosy. Z głośnym mlaskiem mój penis wypadł z jego ust. Spojrzał na mnie jakbym odebrał mu zabawkę. Po części tak było. - Pod ścianę – zażądałem.
Bez słowa protestu uczynił co powiedziałem. Z lekkim ociąganiem wstał z łóżka i podszedł pod krwistoczerwoną ścianę. - Oprzyj się rękami i rozstaw nogi. Szeroko.
Z małej szafki wyjąłem przygotowaną wcześniej małą buteleczkę nawilżacza i srebrne opakowanie z prezerwatywą. Nie wiadomo co ta kurwa wcześniej robiła, więc wolałem się zabezpieczyć.
-Twarzą do ściany! - warknąłem władczo kiedy kątem oka zauważyłem, że się odwrócił patrząc wyczekująco na mnie, ale na moje polecenie odwrócił się ponownie i czekał na mnie.
Założyłem gumkę i bezszelestnie podszedłem do niego. Niestety, moja łagodna strona teraz mną zawładnęła.
Nachyliłem się lekko, odgarnąłem włosy z karku Bena i złożyłem lekki pocałunek idealnie na środku szyi. Przywarłem do niego całą powierzchnią ciała, mój penis otarł się o jego pośladki, a ja poczułem, że cały drży. Nie dziwię mu się. Też bym się jarał gdyby ocierał się o mnie gruby, długi i twardy kutas. Nie przechwalając się oczywiście.
Nie zamierzałem teraz w niego wejść. Jeszcze nie teraz. Lubię bawić się moimi 'ofiarami' zanim je mocno i ostro przelecę.
Objąłem go za brzuch i zacząłem delikatnie masować bardzo wolno schodząc w dół kreśląc na jego podbrzuszu rozmaite wzroki. Oparłem głowę na jego ramieniu i zacząłem składać na jego odchylonej szyi pocałunki jednocześnie robiąc mu przy tym niemałej wielkości malinki.
Moje dłonie ciągle bawiły się delikatną skórą nad jego stojącym penisem, którego niby przypadkiem raz po raz muskałem. Widziałem, że doprowadzam go tym do szaleństwa, bo jęczał i błagał o więcej jednocześnie.
-Lubisz to dziwko, prawda? - zamruczałem mu do ucha i przygryzłem lekko jego płatek. Zaśmiałem się kiedy usłyszałem jak próbuje coś wydukać tym swoim brytyjskim akcentem.
Przeniosłem dłonie na jego penisa, którego chwyciłem w dłoń i potarłem go mocno.
Kolana ugięły się pod nim, a z jego ust wyszedł głośny przeciągły jęk. Objąłem go w pasie by mocniej przywarł do mnie i tym samym nie upadł z rozkoszy jaką właśnie mu dawałem.
-Za-aaraz dojdę – wysapał, a ja poczułem jak jego uda drżą. Nie mogłem mu na to pozwolić. Momentalnie przerwałem pieszczotę na co jęknął protestując.
-Zamknij się – warknąłem i kolanem rozsunąłem szerzej jego nogi. - Chwyć się parapetu.
Zrobił jak nakazałem, a ja tymczasem chwyciłem za małą buteleczkę z lubrykantem i nalałem sporą jego ilość na swoją dłoń i penisa, a całość rozsmarowałem po mojej długości.
Dwa palce włożyłem między jego pośladki szukając wejścia. Kiedy je znalazłem, bez wahania włożyłem je, a po chwili dodałem kolejny trzeci. Chłopak syknął z bólu, ale ja się tym nie przejąłem. Zginałem palce w jego wnętrzu, które o dziwo było ciasne.
-Wystarczy – powiedział.
Potarłem czubkiem mojego penisa jego wejście. Chłopak wypiął się w moja stronę w zapraszającym geście. Pchnąłem go w jego wnętrze. Wszedłem do samego końca.
Ben zadrżał z rozkoszy i sapnął w zachwycie. Delikatnie pokręcił biodrami dając i mnie i sobie dodatkową przyjemność.
-O Boże...jesteś taki twardy.
-I kurewsko dobry.
Wyszedłem z niego do połowy i chwyciłem za biodra by ponownie wejść w niego głębiej.
Znów wycofałem się i pchnąłem mocno i głęboko do przodu. Ben krzyknął gdy powtórzyłem ruch.
To było właśnie to czego potrzebowałem – mocnego i głębokiego pieprzenia.
Raz po raz wychodziłem z niego by szybko wejść. Szybko i mocno. Już nie powstrzymywał swoich krzyków, które i tak mieszały się z tymi zza ściany.
Czułem, że finał jest coraz bliżej, ale nie chciałem tego kończyć. Z trudem utrzymywałem swój orgazm na wodzy. Biodra Bena, które kołysały się na moim penisie nie ułatwiały mi tego.
On też był blisko. Oddychał ciężko i rzucał cichymi przekleństwami pod nosem.
Zmęczony wysunąłem się z niego po raz ostatni i po raz ostatni wkładając w to wszystkie swoje siły wszedłem w niego tak mocno jak tylko umiałem. Po małym pokoju rozszedł się najgłośniejszy krzyk jakikolwiek słyszałem. Uśmiechnąłem się pod nosem zadowolony ze swojego dzieła.
Czułem jak on w ekstazie zaciska się wokół mojego penisa dając mi dodatkową przyjemność.
Ciepło kumulujące się w moim podbrzuszu od dłuższej chwili rozpłynęło się po wnętrzu chłopaka.
Przysunąłem go do siebie bliżej by oprzeć się na nim swoim ciężarem ciała. Równo i ciężko oddychaliśmy. Chwyciłem za jego wciąż stojącego penisa i zacząłem nim szybko poruszać. Ben spiął się, jęknął i chwilę później doszedł w mojej dłoni.
Uspokoiłem oddech i wyszedłem z niego. Zdjąłem prezerwatywę i chwiejnym krokiem podszedłem do kosz by ją wyrzucić.
Gdy się odwróciłem, Ben teraz siedział bez sił pod ścianą oddychając ciężko. Strużki potu zbiegały po jego czole, a policzki miał zdrowo zarumienione.
Zebrałem z podłogi rozrzucone wcześniej ubrania i założyłem je na swoje spocone ciało.
Całkowicie ubrany podszedłem do niego i kucnąłem obok. Chwyciłem w dłoń jego twarz i mocno pocałowałem, co nie leży w mojej naturze. Nie całuję dziwek.
-Zobaczymy się jeszcze? - zapytał cicho.
-Kiedyś. Może – odpowiedziałem obojętnym tonem chociaż miałem ochotę przelecieć go jeszcze raz.
-Nawet nie wiem jak masz na imię.
-Cameron. Jestem po prostu Cameron – przedstawiłem się. Cóż, zwykle witam się z ludźmi przed stosunkiem. - Pa, Ben – powiedziałem zostawiając dodatkowe trzysta dolarów na szafce nocnej i wyszedłem nie oglądając się za siebie.



~


Jak się podobało to pls komentarz. Serio, zero presji :D

4 komentarze:

  1. genialny ;_______; i Austlan jeszcze ;_______; no brak słów. Olson.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nice. Uwielbiam Bena w takich burdelowych zestawieniach, aczkolwiek zawsze mam problem z Camem- jak juz widzę ich razem, to Cam nigdy nie jest na górze. Czekam na rozwiniecie Austlana, ale jak zwykle nie podrzucam pomysłów bo nie lubię. Zresztą, czekam na cokolwiek.

    dont-pray-for-me

    Obiecanego brusnopa tworze w zeszycie, cierpliwości :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega *.* nie przyszło ci na myśl żeby napisać coś z Austlanem tylko? Chętnie bym poczytała xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam. Bardziej jednak pasowalby mi Danny zamiast Camerona :(

    OdpowiedzUsuń